- Proszę, nie oceniajcie obrazów Stasia przez pryzmat jego niepełnosprawności - podkreślała podczas środowego wernisażu w Świeciu Monika Woszczyńska-Kmiecik, żona malarza.
Co miała namyśli? Taryfę ulgową. Stanisław Kmiecik jej nie potrzebuje. Jego obrazy, najczęściej nastrojowe pejzaże, zachwycają dopracowanymi detalami. Wydaje się wręcz niewiarygodne, że są dziełem artysty, które posługuje się wyłącznie stopami i ustami. Dlaczego zaczął malować?
- Trochę z nudów, a trochę dlatego, że matka i nauczycielka zmuszały mnie do tego - wspomina Stanisław Kmiecik. - Na początku nie bardzo miałem na to ochotę, nie dlatego, że nie podobało mi się rysowanie, ale one kazały mi robić jakieś równe kółeczka, szlaczki, równoległe linie, a ja chciałem rysować strzelaniny, wojnę, gangsterkę.
REKLAMA
Okres szkoły podstawowej wiąże się z jeszcze jednym silnym wspomnieniem. Są nim protezy rąk, którymi próbowano mu ułatwić życie. Efekt był odwrotny od zamierzonego.
- Tak jak stanowczo nie pozwalano pisać dzieciom lewą ręką, tak samo nikt nie chciał przyjąć tego, że będę pisał nogami - tłumaczy artysta. - Miałem to robić protezami, które były ciężkie i manewrowanie nimi wymagało wiele wysiłku, a afekty były takie sobie. Dlatego gdy stało się to możliwe, pożegnałem się raz na zawsze z tym balastem.
Rysowanie stopami kresek i kółek, uczące precyzji ruchów, szybko przyniosło efekty. Dość wcześnie okazało się, że Stanisław, rocznik 1971 urodzony w Klęczanach koło Nowego Sącza, ma talent. Prace były na tyle dobre, że mając niespełna 18 lat dostał stypendium, które zapewniało mu utrzymanie.
REKLAMA
- Miałem pieniądze, który przysporzyły mi całkiem sporo nowych znajomych. Niestety, matka zauważyła, co się dzieje i przejęła kontrole nad kasą - śmieje się. - Jednak już wtedy wiedziałem, że może życie będzie związane ze sztuką. Nieco wcześniej porzuciłem myśl o zostaniu księdzem, bo uświadomiono mi dobitnie, że nie mając rąk nie będę mógł udzielać komunii.
Stanisław Kmiecik to artysta drogi. Przez cały rok jeździ po Polsce odwiedzając szkoły, szpitale, hospicja, domy pomocy społecznej i ośrodki kultury.
- Nie przypominam sobie, abyśmy nie odpowiedzieli na którekolwiek z zaproszeń - podkreśla Monika Woszczyńska-Kmiecik. - Przyjeżdżając na otwarcie wystawy do Świecia, zanim pojawiliśmy się na wernisażu, byliśmy na spotkaniach w szkole specjalnej i oddziale dziecięcym szpitala psychiatrycznego. To ostanie miejsce zrobiło na nas wielkie wrażenie.
REKLAMA
Te spotkania to rodzaj misji. Jest ona prowadzona nie tylko z myślą o osobach niepełnosprawnych, ale wszystkich którzy powątpiewają w swoje możliwości. Kmiecik pokazuje, że największym ograniczeniem jest to, co dzieje się w naszym umyśle. Zachęca do tego, by łamać te bariery. Jest świadectwem tego, jak mimo tak poważnej niepełnosprawności, można żyć pełnią życia realizując się jako człowiek, artysta i mąż.
Prace Stanisława Kmiecika można oglądać w Galerii Okno w OKSiR w Świeciu.
piekne i brawo
piekne i brawo
Jestem pod wrażeniem. Wielki
Jestem pod wrażeniem. Wielki szacunek Panie Stanisławie.
Brawo panie Sebastianie jest
Brawo panie Sebastianie jest pan super!