Bulwersującą sprawę opisała „Gazeta Pomorska”. Kiedy 73-letni mieszkaniec Osia zaczął uskarżać się na silny ból brzucha, któremu towarzyszyły problemy z oddawaniem moczu i poruszaniem się, rodzina wezwała karetkę.
Dyspozytor pogotowia miał oświadczyć, że jej nie wyślą i polecił, aby sami przywieźli cierpiącego mężczyznę do szpitala w Świeciu.
REKLAMA
Kiedy tam dotarli usłyszeli, że szpital nie może przyjąć 73-latka. Bez żadnych badań, bez udzielenia jakiejkolwiek pomocy, kazano rodzinie zawieźć go do Bydgoszczy.
Lekarz tamtejszego szpitala był zdziwiony, że mieszkaniec Osia nie został dowieziony karetką pod opieką ratowników, biorąc pod uwagę jego stan.
Jak mówi „Gazecie Pomorskiej” córka, po tym, jak przyjęto jej ojca w bydgoskiej lecznicy, posadzono go na wózku i po chwili… zmarł.
REKLAMA
Przyczyną zgonu było zatrzymanie krążenia i obrzęk płuc. W organizmie znajdowało się bardzo dużo wody.
Nowy Szpital tłumaczy się „Gazecie Pomorskiej”, że mieszkaniec Osia potrzebował pomocy specjalisty, którego w placówce nie ma. Zastanawiające tylko, na jakiej podstawie tak stwierdzono, skoro w izbie przyjęć w Świeciu nie przeprowadzono mu żadnych badań…
REKLAMA
Rzecznik Nowego Szpitala obiecuje wyciągniecie wniosków, aby uniknąć podobnych sytaucji w przyszłości.
Wnioski najwyraźniej wyciągnięto, bo kilkanaście dni po śmierci mieszkańca Osia, do jego rodziny dzwoniono z Nowego Szpitala, aby przypomnieć, że ma niedługo kontrolną wizytę u kardiologa… Łatwo wyobrazić sobie szok, niedowierzanie i ból rodziny po otrzymaniu takiego telefonu.