Letnicy zaczęli napływać do Tlenia w 1906 r., gdy miejscowość zyskała połączenie kolejowe. Mieszkańcy miast mieli wreszcie czym dotrzeć w malownicze bory. I tak nad Wdą zaczęły powstawać pierwsze pensjonaty: Tucholanka, Borowianka i pensjonat Schauera, dzisiejszy Przystanek Tleń.
Początek boomu
W przewodniku z 1924 r. autorstwa Mieczysława Orłowicza znajdziemy taki opis Tlenia:
Centrum Borów Tucholskich, mała osada leśna nad Czarną Wodą, którą przekracza tor kolejowy po pięknym wysokim wiadukcie. Po budowie kolei zaczął się Tleń szybko rozwijać jako letnisko i miejsce wycieczkowe mieszkańców miast okolicznych, powstały też wille letników i restauracje.
REKLAMA
Ważnym etapem w rozwoju turystycznym Tlenia była budowa elektrowni wodnej w Gródku i Żurze w latach 20. i 30 XX w. Podniósł się wtedy poziom wody w rzece i trzeba było zbudować nowy most. Wcześniejszy, drewniany, zachował się na starych pocztówkach. Przyjeżdżali tu wypoczywać budowniczowie elektrowni, a potem pracownicy obydwu zakładów z rodzinami.
Największą popularnością Tleń cieszył się w czasach PRL-u. Powstały liczne ośrodki wczasowe, bo w latach 70. nastał boom wczasów pracowniczych.
- Standard ośrodków był marny, ale nikt nie narzekał, bo to były bardzo tanie wyjazdy. Domki z płyty wiórowej, gumolit na podłogach, wspólne łazienki. Było bardzo skromnie, a mimo to gęsto od turystów - wspomina Marek Lejk z Urzędu Gminy w Osiu.
Przed wojną pensjonat Schauera, w PRL-u Samotna (na zdjęciu), a obecnie Przystanek Tleń / Fot. arch. Marka Miesały
Wczasy pod namiotem
Pan Tadeusz, który nazywa siebie miłośnikiem Tlenia, tak opowiada o miejscowości z tamtych lat:
- Moje wspomnienia to obóz harcerski w lesie w pobliżu Tlenia. Chodziliśmy tam na pocztę - teraz jest to sklep - wysyłać pocztówki, czasami odbierać listy z domu lub przekazy z kieszonkowym. Atrakcjami były lody, oranżada i strzelnica z wiatrówkami przy restauracji Gminnej Spółdzielni. Inne wspomnienie to filmy pod gołym niebem. W sobotni wieczór, po kolacji szło się do jakiegoś gospodarstwa, gdzie czekało już, przywiezione starą nyską, ruchome kino. Na stodole zawieszony był ekran, po bokach stały głośniki, schodzili się miejscowi. Myśmy siadali na przyniesionych ze sobą kocach, o zmroku zaczynał terkotać projektor i zanurzaliśmy się w magii kina. W pamięci utkwił mi jeden film – „Diabeł morski”, bajecznie kolorowy, kultowy film lat 60. Namiętnie dyskutowaliśmy potem, co my byśmy zrobili na miejscu bohatera.
REKLAMA
Pan Tadeusz wracał później do Tlenia. W połowie lat 80. wybrał się tam na urlop z żoną.
- Pojechaliśmy pod namiot na camping przy ul. Topolowej. Mieliśmy wtedy klasyczny trójkątny namiot, nazywany przez nas „bąbel”, z zadaszonym przedsionkiem i oddzielną sypialnią. Po zameldowaniu się, nastąpił wybór miejsca i rozbicie namiotu z dokładnym okopaniem. Wzbudziło to uśmiechy wyższości wśród posiadaczy namiotów nowej wtedy konstrukcji, typu domek, rozstawionych w pobliżu. Sytuacja uległa radykalnej zmianie, gdy przyszła ulewa i to oni musieli ratować zalewane materace, koce i kuchnie. Żal im było wkopać i ubrudzić namiotowe fartuchy, no jakby to wyglądało przy takich namiotach. Miło było popatrzeć z własnego suchego miejsca na kopanie rowków kubeczkami i łyżeczkami.
REKLAMA
Do Rybitwy przyjeżdżali wszyscy
Namioty, jagody, grzyby, podchody - kiedyś to wystarczyło letnikom. Dziś jest inaczej. Po roku 2000, gdy otwarto polskie granice, popularność Tlenia zaczęła gwałtowanie spadać. Urlopowicze wybrali ciepłe kraje, gdzie gwarantowana była nie tylko pogoda, ale też świetne warunki, jakich w Tleniu nie oferował wtedy nikt.
Ludzie z żalem obserwowali, jak znane ośrodki wczasowe zaczęły zamieniać się w ruinę, np. wojskowa Rybitwa. Kilkadziesiąt opuszczonych domków i hotelowiec wyglądają jak w horrorze. Wyrwane ościeżnice, pocięte fotele, połamane ławki. To szokujące dla osób, które wypoczywały w tym ośrodku. Wśród nich był pan Sebastian, który 20 lat temu trafił do Tlenia jako marynarz zabezpieczający ośrodek.
REKLAMA
- Spędziłem w nim cały sezon, od lutego do końca września. W owym czasie był jednym z lepiej wyposażonych ośrodków - chroniony przez wojsko w sezonie i poza sezonem. Domki dla gości składały się z salonu, małej kuchni, łazienki i tarasu, na poddaszu znajdowały się sypialnie. Funkcjonowała nawet mała kablowa telewizja satelitarna. Nad wyżywieniem czuwało kasyno wojskowe z Gdyni, toteż potrawy były bardzo dobre. Ośrodek posiadał kąpielisko strzeżone, przystań z wypożyczalnią sprzętu, obok której znajdowała się świetlica ze stołami do tenisa, bilard i biblioteka. Dzieci miały plac zabaw i zajęcia z działaczem kulturalno-oświatowym. W ośrodku funkcjonowało też ambulatorium, gdzie przyjmował lekarz. Nieprawdą jest, że Rybitwa była dostępna tylko dla wojskowych, przyjeżdżali do niej wszyscy. Nigdy bym się nie spodziewał, że takie piękne miejsce zostanie porzucone i zdewastowane.
Wojskowy Ośrodek Wypoczynkowy Rybitwa należał kiedyś do najlepszych w Tleniu
Musi być komfort
Stare ośrodki rozpadają się bez opieki, ale obok wyrastają nowe, niekiedy o najwyższym standardzie.
- Sauny, baseny, spa, dźwiękochłonne ściany, klimatyzacja – tego oczekują teraz letnicy. Chcą mieć komfort większy niż w domu oraz intymną przestrzeń, gdzie mogą zorganizować swoją imprezę – zauważa Marek Lejk. - Kiedyś, gdy w Tleniu było letnie kino, ludzie szli do niego tabunami i ta droga na seans i bycie razem liczyły się dla nich bardziej niż sam film. Dziś letnicy wolą rozpalić grilla w ogrodzie niż bawić się w grupie, np. podczas jarmarku na skwerze Hoffmanna.
REKLAMA
Jedyne, co może zrobić samorząd, to podsycać aktywność biznesmenów w branży turystycznej, żeby inwestowali właśnie w Tleniu.
- Na turystyce opiera się nasza lokalna gospodarka. Dlatego Tleń jest w stu procentach skanalizowany, powstają nowe drogi, place zabaw, siłownie na powietrzu, szlaki pod nordic walking i nowoczesne, strzeżone kąpielisko, które kiedyś było łączką z dostępem do wody i rachitycznym pomostem, a dziś jest plażą z prawdziwego zdarzenia - podkreśla Marek Lejk.
redakcja@extraswiecie.pl
Jakie są Wasze turystyczne obserwacje związane z Tleniem, tym sprzed lat i tym współczesnym? Czekamy na komentarze.
W tekście wykorzystano fragmenty publikacji Agnieszki Romanowicz.
REKLAMA
W Tleniu praktycznie nic nie
W Tleniu praktycznie nic nie przyciąga. Brak jakichkolwiek atrakcji np. paintball, jazdy na quadach, parki linowe tak jak w Rulewie. Jedyna atrakcja jeżeli to w ogóle można nazwać atrakcją to lody i rowery wodne i nic poza tym.
I bardzo dobrze.
I bardzo dobrze.
Jest spokoj i cisza.
Ktos chce tłumów?
Proszę sobie jechac do Mielna.
Pamiętam z dawnych czasów
Pamiętam z dawnych czasów pijalnie piwa przy Samotnej dziś to Przystanek Tleń się chyba nazywa. To był klimat jak w filmach Bareji!
Fajne było też kino pod chmurką. Wieczorne seanse z dziewczyną!
Dziś już nie ma tych klimatów klimató.
W Tleniu byłam na koloni w
W Tleniu byłam na koloni w 1972 roku. Mieszkaliśmy w pięknym domu z przeszklona weranda przy ul Bydgoskiej. TO BYŁ cudowny czas i nigdy juz nie będzie tak samo.Wtedy wszystko było proste a największą przyjemnoscia było chodzenie boso na plażę i po lesie.Plywanie w jeziorze,podchody granie w siatkówkę.Czy obecna młodzież w ogóle to zrozumie?
Tleń to Tleń. Wszystko jest
Tleń to Tleń. Wszystko jest jak ma być. Lasy pełne grzybów. Wda z rybami. Mieszkać tam to by było miło…moze kiedyś. Kocham Tleń. I to powietrze z rana inne, popołudniu zapach pola ze zbożem a wieczorem trochę mniej romantycznie bo komary.