Trujące zagrożenie. Rozkaz: ewakuować ludność, nie otwierać okien, nie wychodzić na dwór!

To był najgroźniejszy wypadek kolejowy w powiecie świeckim. I niewiele brakowało, żeby stał się najtragiczniejszy. Nie dlatego, że wagony przewoziły tak wielu pasażerów, bo był to pociąg towarowy. Jechali nim tylko maszyniści. Wieźli jednak jednego, szczególnie groźnego pasażera o trudnej do wymówienia nazwie: epichlorohydryna.

16081083_sh_-_kopia

Mroźne popołudnie 2 listopada 1998 r. Na dworze było już ciemno. Tuż przed godz. 17.00 strażacy w całym powiecie zostali postawieni na nogi. Na stacji w Twardej Górze koło Nowego wykoleił się, rozszczelnił i zapalił wagon z silnie trującą substancją.
REKLAMA


Epichlorohydryna, organiczny związek chemiczny, to niewinnie wyglądająca bezbarwna ciecz, stosowana w przemyśle chemicznym, papierniczym i włókienniczym. Ma jednak jedną paskudną cechę: jest łatwo palna i tworzy wybuchowe mieszaniny z powietrzem. Epichlorohydryna i ogień to sąsiedztwo najgorsze z możliwych, a tymczasem w Twardej Górze palił się wagon, który ją przewoził.

Przy wdychaniu powietrza, „wzbogaconego” taką toksyczną mieszanką pojawiają się mdłości, wymioty, duszności, obrzęk dróg oddechowych, ból i łzawienie oczu. Katastrofalne skutki może przynieść przedostanie się substancji do wód, ścieków i gleby.

W akcji gaszenia i utylizowania wyciekającej z rozszczelnionego wagonu epichlorohydryny brały udział 22 zastępy państwowej i ochotniczej straży pożarnej oraz służba ratownictwa chemicznego z Organiki-Zachem w Bydgoszczy.
REKLAMA

- Trzeba było ewakuować ludność z pobliskich domów, a przez cały wieczór po okolicy, w tym także w Nowem, jeździły samochody nadające komunikat o zagrożeniu, nakazujące, by nie wychodzić na dwór i nie otwierać okien aż do odwołania – wspominają tamte wydarzenia strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Nowem.

Akcja gaśnicza trwała przez kilkanaście godzin. Po pobraniu próbek, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Bydgoszczy ustalił, że płonąca epichlorohydryna zanieczyściła głównie powietrze oraz okoliczne wody powierzchniowe. Część zawartości cysterny przedostała się do gruntu, doprowadzając do skażenia.
REKLAMA

Otworzy się w nowym oknie

Jak doszło do wypadku?

Pociąg towarowy relacji Wodzisław Śląski-Gdynia Port został przyjęty na stację Twarda Góra, na tor zajęty już przez 12 innych wagonów towarowych. Przy prędkości 28 km/h najechał na stojące wagony. Lokomotywa i 3 wagony wykoleiły się, w tym cysterna z epichlorohydryną. Nikt nie ucierpiał.

Jak wynika z raportu Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, w składzie pociągu znajdowały się jeszcze dwie cysterny z tą trującą substancją. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby i one się wykoleiły i wyciekła ona ze wszystkich trzech cystern…
REKLAMA

Niemal dokładnie sześć lat później, 14 listopada 2004 r., w Twardej Górze doszło do kolejnego wypadku pociągu towarowego. Jednak nie tak groźnego, jak poprzedni. Wykoleiły się cztery wagony. Jeden z nich wiózł 50 ton kwasu siarkowego. Od południa do następnego dnia rano wypompowywano kwas z cysterny. Na szczęście tym razem nie doszło do skażenia okolicy.

a.pudrzynski@extraswiecie.pl


Przy pisaniu tekstu korzystałem z materiałów Ochotniczej Straży Pożarnej w Nowem, za co składam wielkie podziękowania. Ta jednostka również uczestniczyła w akcji w Twardej Górze. Wielki szacunek za to, co robicie!

O największych katastrofach pociągów pasażerskich w powiecie świeckim pisaliśmy 14 kwietnia (patrz poniżej).
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie

Udostępnij

Wybrane dla Ciebie

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors