W piątek klasy druga i trzecia Szkoły Podstawowej nr 1 w Świeciu kończą kwarantannę, która trwa od 4 lutego. Uczniowie znaleźli się w wymuszonej izolacji, bo jedna z uczących ich nauczycielek zarażona była Covid-19.
Zdaniem niektórych rodziców, chora nauczycielka wychowania fizycznego nagminnie unikała noszenia maseczki i tym samym sprowadziła zagrożenie. Choć kto wie, czy nie bardziej irytuje ich to, że znowu musieli myśleć, w jaki sposób zapewnić opiekę dzieciom pozostającym w domu.
REKLAMA
W ocenie dyrektorki szkoły, nie ma żadnych podstaw do tego, aby winić nauczycielkę za brak maseczki.
- Środki ochrony, takie jak maseczka czy przyłbica są wymagane w częściach wspólnych szkoły, czyli na korytarzach i w toaletach - wylicza Renata Adamska, pełniąca obowiązki dyrektora SP nr 1 w Świeciu. - W klasie nauczyciel może nosić maseczkę, ale nie musi. Nie sposób prowadzić kilku lekcji pod rząd z zasłoniętymi ustami. Sprawna komunikacja i wyraźna mowa ważna jest zwłaszcza w przypadku najmłodszych uczniów - podkreśla.
REKLAMA
Zdaniem Renaty Adamskiej, trudno również intensywnie ćwiczyć w maseczce na twarzy. Dlatego nie można mieć pretensji, że nauczycielka wychowania fizycznego nie miała na lekcjach maski.
- Przecież nie zaraziła się celowo. Nikt z nas nie wie, jak do tego doszło. Sadzę, że powinniśmy się już przyzwyczaić do takich sytuacji. Szukanie winnego nie ma sensu - uważa Adamska.