Od kilku dni słowo „wilki” odmieniane jest w powiecie świeckim przez wszystkie przypadki. Ma to związek z ubiegłotygodniowym zdarzeniem w Lipinkach (gmina Warlubie). Tamtejszy hodowca danieli odkrył, że pięć młodych cielaków zostało zagryzionych i w sporej części zjedzonych.
Ostrożność nie zaszkodzi
Podejrzenie natychmiast padło na wilki, których liczba z każdym rokiem rośnie. W naszym województwie ich populację szacuje się na 160, a w całym kraju na ponad 1300. Sprawą zajęła się m.in. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, która ma ustalić, czy za stratą hodowcy faktycznie stoją drapieżniki.
- Według naszych ustaleń daniele w Lipinkach zostały zagryzione przez wilki - informuje Dariusz Górski, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy.
Co to oznacza? Przede wszystkim swoje przyzwyczajenia będą musieli zmienić niektórzy hodowcy. Na stronie internetowej Urzędu Gminy w Warlubiu pojawił się komunikat, w którym wójt zaapelował o zamykanie zwierząt hodowlanych na noc. Wezwanie szczególnie powinni wziąć sobie do serca rolnicy z sołectw Lipinki, Płochocin i Płochocinek. Jednocześnie gmina zaleca ostrożność w przypadku wypraw do lasu.
Powrót zapomnianego drapieżnika
Błędem byłoby jednak wyciąganie pochopnych wniosków, że oto strach będzie wybrać się na grzyby w obawie o to, iż zostaniemy zaatakowani przez watahę krwiożerczych bestii. Przed niepotrzebną paniką przestrzega Daniel Siewert, dyrektor Wdeckiego Parku Krajobrazowego z siedzibą w Osiu. Na terenie parku od pewnego czasu mieszka grupa około 10-11 wilków. Niewykluczone, że to właśnie one posiliły się w Lipinkach.
- Myślę, że nie doszłoby do tego, gdyby hodowla była w odpowiedni sposób zabezpieczona - stwierdza. - Nieobecność wilków na naszym terenie sprawiła, że hodowcy zwierząt odeszli od dawnych praktyk. Najprostszą z nich jest niepozostawianie zwierząt na noc na pastwisku.
Jak się zabezpieczyć?
Pomocne mogą również być psy szkolone do obrony przed wilkami, a także ogrodzenia z siatki o wysokości powyżej 2 m, wkopanej minimum pół metra w głąb ziemi.
Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska instruuje, że skutecznie odstraszają drapieżniki także fladry, czyli kawałki kolorowego, zwykle czerwonego, zwiewnego materiału o wymiarach 10 na 40 cm, ponaszywane na mocny sznurek co 30-40 cm. Rozwieszone wokół pastwiska i swobodnie powiewające, są niemiłe dla zmysłów wilka. Podobnie jak elektryczne pastuchy.
To, że do ataku w Lipinkach doszło właśnie teraz, nie jest przypadkiem. Od sierpnia do października, wilki są najaktywniejsze łowiecko. Ma to związek z zapotrzebowaniem pokarmowym dla wilczych szczeniąt.
Myśliwi by sobie postrzelali
Niewykluczone, że o podobnych przypadkach będziemy słyszeć częściej. Populacja wilków się rozrasta. Niektórzy obawiają się, że każdy incydent z ich udziałem będzie nagłaśniany niewspółmiernie do skali zdarzenia. Skąd ta obawa?
- Lobby myśliwskie jest w Polsce bardzo silne. Coraz częściej formułowane są wnioski, że konieczny jest odstrzał - mówi Siewert.
Strzelanie do wilków (od 1998 roku objętych ochroną), które polują na zwierzęta hodowlane, ma dwie zasadnicze wady.
Po pierwsze, trudno jest wskazać i wytropić tego konkretnego wilka, który czyni szkody. Po drugie - i ważniejsze - wilki żyją w rodzinach, w których rodzice wskazują dzieciom naturalne ofiary, czyli dziki i jelenie. Zabicie rodzica oznacza pozbawienie młodych wilków nauczyciela. Mogą one wówczas pójść w kierunku łatwiejszej zdobyczy, a więc bardziej zaszkodzić hodowcom. Badania prowadzone we Włoszech i w USA pokazują, że najlepszym rozwiązaniem jest utrzymywanie stabilnych grup rodzinnych, bo one robią najmniej szkód - argumentuje dr Robert Mysłajek w artykule „Wilki idą przez Polskę w poszukiwaniu żon i mężów” opublikowanym w „Gazecie Wyborczej”.
a.bartniak@extraswiecie.pl
Ja bym to wszystko wybił w
Ja bym to wszystko wybił w diabły, Tylko szkiody robią
Już widzę naszych myśliwych
Już widzę naszych myśliwych jak zacierają ręce żeby tylko odstrzelić sobie wilka i móc się pochwalić kolegom trofeum, jakiego nie ma prawie nikt. Będą bic pianę. Bo gdy w lesie pojawia się naturalny drapieżnik jakim jst wilk, to myśliwi wypadają z roli. Stają się zbędni. Nie dopouszcza do tego.