Gmina Warlubie ma zapłacić 935 tys. zł grudziądzkiej spółce Prasbet. To dzisiejszy werdykt Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który tym samym podtrzymał wyrok bydgoskiego Sądu Okręgowego z grudnia 2018 r. To koniec batalii grudziądzkiej firmy, która przez blisko 5 lat starała się odzyskać swoje pieniądze.
Przypomnijmy. W 2015 r. w Płochocinie miała powstać strefa przemysłowa zapewniająca nawet 500 miejsc pracy. Jednak w połowie 2015 r. Prasbet przerwał prace budowlane. Decyzja była spowodowana tym, że gmina nie przelała na konto wykonawcy pieniędzy za żadną z wystawionych faktur.
Wójt Krzysztof Michalak mnożył trudności, by w ten sposób odsuwać moment zapłaty. Po tym, jak firma musiała zapłacić 700 tys. zł podatku od faktur wystawionych za inwestycję w Płochocinie (za które nie dostała od gminy ani grosza), znalazła się na krawędzi bankructwa. Jedyną szansą na przetrwanie było szukanie innych robót i ubieganie się o swoje w sądzie.
REKLAMA
Dlaczego gmina blokowała zapłatę za prace, które wykonano? Wójt twierdził, że jedna z faktur została nieprawidłowo wystawiona. W dodatku Krzysztof Michalak przekonywał, że inspektor nadzoru nie otrzymał wniosków wykonawcy dotyczących odbiorów częściowych.
Rzecz w tym, że budowę realizowano „na wariata”. Najpierw okazało się, że gmina nie ma prawa własności do części gruntów, na których już działali budowlańcy. Później wyszło, że grunt nie jest odrolniony. I właśnie z tego powodu grudziądzka firma nie mogła złożyć pełnej dokumentacji.
Obowiązku odrolnienia nie dopełniła gmina. Bez tego nie było możliwości uzyskania pozwolenia na budowę dla wszystkich odcinków prac. W efekcie tej niefrasobliwości gmina Warlubie straciła 9 mln zł unijnego dofinansowania.
REKLAMA
W grudniu 2018 r., po prawie trzech latach, w sądzie gospodarczym w Bydgoszczy zapadł wyrok nakazujący gminie Warlubie zapłacenie firmie Prasbet 85 proc. wartości faktury opiewającej na 1,1 mln zł.
Wójt Krzysztof Michalak nie zamierzał zapłacić i odwołał się do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Przegrana oznacza, że gmina, a więc tak naprawdę mieszkańcy ze swoich podatków, będą musieli zapłacić grube pieniądze za błędy władzy. Oprócz 935 tys. zł zaległych należności dla Prasbetu, gmina musiała pokryć też z własnej kasy honoraria prawników i koszty sądowe. A te idą już w dziesiątki tysięcy złotych. Jak wynika z naszych informacji, za samo tylko założenie ostatniej sprawy apelacyjnej gmina musiała wyłożyć 46 tys. zł.