W połowie września 64-letni świecianin wypatrzył na niemieckim portalu ogłoszeniowym ofertę jednej z firm. Oferowała sprzedaż i sprowadzenie z Niemiec suzuki vitarę z 2015 r. za jedyne 28 tys. zł.
Cena była tyleż atrakcyjna, co podejrzana. W Polsce cena suzuki vitary z tego rocznika, w zależności od stanu i wyposażenia, kształtuje się w granicach 47-57 tys. zł.
Świecianin przelał 17 września 28 tys. zł. Samochód miał znaleźć się pod jego domem w ciągu dwóch tygodni. Mijały kolejne dni. Kiedy zbliżał się termin realizacji zamówienia, 64-latek zaczął coraz bardziej się niepokoić. Z firmą urwał się kontakt. Jak można było się spodziewać, minęły dwa tygodnie, potem kolejne dni, a po upragnionym suzuki ani śladu.
REKLAMA
Mężczyzna zgłosił się 5 października na policji, podejrzewając, że padł ofiarą oszustwa.
- Prowadzimy postępowanie w tej sprawie. Niestety, to nie pierwszy podobny przypadek. Kilka razy dziennie trafiają do nas osoby, które zapłaciły za zakupy w internecie i zamówienie nigdy do nich nie dotarło – przyznaje asp. szt. Agnieszka Żokowska z Komendy Powiatowej Policji w Świeciu.
Do świeckiej komendy zgłaszają się poszkodowani, który zamówili, zapłacili i nigdy nie dostali hulajnóg, rowerów, zabawek, sprzętu RTV i AGD, odzieży, samochodów. Lista jest długa.
REKLAMA
- Już sam fakt, że coś jest dużo tańsze niż cena rynkowa, powinno wzbudzić nasze podejrzenie – zwraca uwagę Agnieszka Żokowska. – Warto też czytać opinie o sprzedawcach na portalach ogłoszeniowych. Im więcej ich mają i dominują te pozytywne, tym większa szansa, że to solidni dostawcy.
O ile w przypadku polskich serwisów policji łatwiej namierzyć naciągacza, o tyle z zagranicznymi jest większy problem, a już zwłaszcza z tymi spoza Unii Europejskiej.