Wieś położona jest nad jeziorem Zaleskim. Zimą, gdy akwen jest skuty lodem, wielu mieszkańców skraca sobie tędy drogę do sklepu.
Tak było w niedzielne popołudnie 11 marca. 56-letni Jerzy, wracając ze sklepu, zdecydował się skorzystać ze skrótu i przejechać na rowerze po dość cienkiej już pokrywie. W pewnym momencie lód załamał się i mężczyzna znalazł się w wodzie. Na ratunek pospieszyła mieszkająca w pobliżu kobieta, która z drabiną zbliżyła się do tonącego. Na pomoc ruszył też mężczyzna łowiący ryby. Niestety, lód załamał się także pod nimi.
REKLAMA
- Nasi chłopcy pojawili się w momencie, gdy oboje utrzymywali się na powierzchni dzięki drabinie. Udało ich się ewakuować na brzeg, ale pan Jerzy wciąż znajdował się pod lodem - relacjonuje Benedykt Dubiela, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Zalesiu Królewskim.
Przybyli na miejsce strażacy ze Świecia, ubrani w niezatapialne skafandry, wyciągnęli nieprzytomnego mężczyznę na brzeg. Tam przez ponad godzinę, najpierw strażacy, a później ratownicy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, prowadzili akcję mającą przywrócić mu oddech i krążenie. Niestety, nie przyniosła ona rezultatu. Mężczyzna zmarł.
Michał Kubacki pokazuje miejsce, w którym lód załamał się pod jego wujkiem
- Gdy rozgrywał się ten dramat, przebywałem właśnie w komendzie straży pożarnej w Świeciu na szkoleniu dla przyszłych strażaków. To tam usłyszałem, że coś niedobrego wydarzyło się w mojej wsi - mówi Michał Kubacki, bratanek ofiary. - Z relacji świadków wiem, że pani Jolanta, nasza sąsiadka, była już bardzo blisko wujka, jednak zabrakło kilku sekund. Mimo to jestem pełen podziwu dla jej odwagi.
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie
Trzy lata temu niewiele brakowało, aby doszło do podobnej tragedii.
- Udało nam się uratować w ostatniej chwili mężczyznę, który przebywał w przeręblu ponad 40 minut. Tym razem się nie powiodło, bo dramat rozgrywał się prawie 100 metrów od brzegu – mówi Benedykt Dubiela.
- To jezioro w ostatnim czasie stało się jakieś dziwne. W lutym, mimo siarczystego mrozu, gdy temperatury spadały do 16 stopni poniżej zera, na tafli pojawiały się niezamarznięte kręgi - mówi Michał Kubacki. - Mam nawet kilka zdjęć. Niektórzy wiążą to zjawisko z odwiertami prowadzonymi w poszukiwaniu gazu i ropy w Tuszynkach.
W niedzielnej akcji brało udział 9 zastępów straży pożarnej i Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Mimo ich poświęcenia oraz odwadze kobiety i mężczyzny, którzy ruszyli na pomoc tonącemu, zginął człowiek, którego mieszkańcy zalesia Królewskiego wspominają jako bardzo uczynnego sąsiada.
Jego bratanek, Michał Kubacki, pytany czy po tej tragedii nadal chce być strażakiem, odpowiada:
- Tak. Nawet bardziej niż wcześniej.
redakcja@extraswiecie.pl
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknieOtworzy się w nowym oknie