Świecianie od samego początku ruszyli do zdecydowanych ataków, a gospodarze wyraźnie postawili na taktykę gry z kontry.
Już po pięciu minutach podopieczni Marcina Mikołajewicza śmiało mogli prowadzić różnicą kilku bramek, ale albo świetnie bronił bramkarz KKF Konin albo zawodnicy ze Świecia trafiali prosto w niego lub obok słupków.
Przez prawie kwadrans bramka gospodarzy była jak zaczarowana. Swoich kolegów uspokajał na parkiecie Marcin Mrówczyński, który apelował o cierpliwość. Ta się wreszcie opłaciła w 14 minucie, gdy po prostopadłym dograniu Piotra Kaczkowskiego, to właśnie "Mrówa" znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i genialną "podcinką" otworzył wynik.
Na ławce rezerwowych wszyscy odetchnęli z ulgą, zwłaszcza, że Futsal Świecie poszedł za ciosem i kilkadziesiąt sekund później podwyższył na 2:0.
W zamieszaniu podbramkowym najbardziej aktywny był Jakub Hapka. Wszystko działo się tak szybko, że trudno było rozstrzygnąć, kto jako ostatni dotykał piłki, ale sędziowie uznali bramkę, jako samobójczą.
Po zmianie stron, nadal przewagę optyczną mieli świecianie, ale gospodarze nieco częściej starali się wyprowadzać kontry i Daniel Semrau miał nieco więcej pracy.
Na parkiecie pojawili się Olaf Wójtowicz i Adam Kolmajer. Ten drugi w 33 minucie popisał się podaniem do Piotra Kaczkowskiego, które nasz kapitan zamienił na gola na 3:0.
Mimo właściwie pełnej kontroli wyniku, trener Mikołajewicz był dość zdenerwowany, ponieważ w końcówce meczu w grze jego zawodników wdarło się nieco chaosu. Próbowali to wykorzystać zawodnicy z Konina, którzy w ciągu ostatnich pięciu minut stworzyli sobie najwięcej sytuacji, mimo, że do końca nie zdecydowali się na wycofanie bramkarza.
Kilkukrotnie dobrze interweniował Daniel Semrau, który zasłużył na zachowanie czystego konta, ale dosłownie równo z ostatnią syreną pozbawił go tego Przemysław Skibiszewski.
KKF Automobile Torino Konin - Futsal Świecie 1:3 (0:2)
Bramki:
KKF: Skibiszewski 40’
Futsal Świecie: Mrówczyński 14’, gol samobójczy 15’, Kaczkowski 33’
Komentarze (0)