Obydwie drużyny przystąpiły do tego spotkania w bardzo osłabionych składach. Do Mrówczyńskiego, Piórkowskiego i Lewandowskiego, jako kolejny nieobecny dołączył Oliver Zaręba.
Z kolei w składzie Rekordu Bielsko-Biała do grona kontuzjowanych graczy dołączył jeden z podstawowych zawodników, Mikołaj Zastawnik.
Gol za golem
Gospodarze zaczęli bardzo efektownie, bo po stałym fragmencie gry już w 3. minucie pięknym golem z woleja popisał się Franco Spellanzon. W kolejnych minutach niemal aż do końca pierwszej połowy mecz był bardzo wyrównany z kilkoma okazjami dla każdej z drużyn. W ekipie ze Świecia sytuacji sam na sam nie wykorzystał Silva, a po strzale Czyszka piłka minimalnie minęła słupek.
Gdy już wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się skromnym prowadzeniem Rekordu, na pół minuty przed przerwą świecianie doprowadzili do wyrównania. Strzał z dystansu Krzysztofa Elsnera skutecznie dobił Matheus Inacio, strzelając swojego czwartego gola w lidze.
W drugiej połowie między 26. a 28. minutą Rekord w niespełna dwie minuty strzelił trzy gole. W 26. minucie Michał Marek, mimo że miał na plecach Karola Czyszka, odwrócił się z piłką i "huknął" tak potężnie, że piłka wpadła w samo okienko bramki Piotrowskiego.
Dosłownie kilka chwil później nieporozumienie w obronie między Czyszkiem i Kaczkowskim wykorzystał Kadu, który odegrał piłkę do Spellanzona, a ten strzelił swojego drugiego gola w tym spotkaniu. Niespełna minutę później Argentyńczyk dołożył do swojego dorobku asystę, gdy doskonale odegrał piłkę z autu do Martina Dosy, a Słowak podwyższył na 4:1.
Silva i Elsner w akcji
To był prawdziwy grad ciosów wykonany przez Rekord i wydawało się, że muszą być one nokautujące dla świecian. Kolejny raz jednak kibice przekonali się o tym, jak przewrotny bywa futsal.
Po tym, gdy zawodnicy Marcina Mikołajewicza otrząsnęli się po pierwszym szoku, zaczęli grać dużo odważniej, szukając swoich szans. W jednej z wyprowadzonych kontr w przewadze, bliski pokonania Michała Kałuży był Szymon Kocieniewski. Ataki świeckich "panter” nasilały się z każdą kolejną minutą.
W 33. minucie, po faulu na Krzysztofie Elsnerze, goście mieli szansę z przedłużonego karnego, ale pojedynek z Kałużą przegrał Matheus Inacio. Bramkarz Rekordu grał w tym fragmencie meczu kapitalnie i w kolejnych akcjach zatrzymał groźne strzały Czyszka i Elsnera. Do końca meczu pozostawało niespełna pięć minut i chyba nikt w hali nie wierzył, że Rekord może wypuścić tę wygraną.
Tymczasem w 36. minucie Davidson Silva tak wykonał rzut rożny, że nabił piłkę na nogę Dosy, a Słowak nie był już w stanie zatrzymać piłki i gol samobójczy stał się faktem. Świecianie oczywiście wycofali bramkarza i podobnie jak kilka razy w trakcie meczu, rolę lotnego pod nieobecność Zaręby pełnił Davidson Silva, który okazał się bohaterem końcówki meczu.
To właśnie za faul na Brazylijczyku, sędzia podyktował w 38. minucie rzut karny z szóstego metra, którego na gola zamienił Krzysztof Elsner.
Na nieco ponad minutę przed końcem meczu Elsner błyskotliwie wypatrzył Silvę, zagrał do niego długą piłkę, a zawodnik Futsalu Świecie, strzałem głową pokonał bramkarza Rekordu.
W ostatniej minucie to gospodarze wycofali bramkarza, ale nie zdołali już odmienić losów meczu. Futsal Świecie sprawił tym samym kolejną sensację, nie dając się pokonać na wyjeździe kolejnemu z wielkich faworytów. Mimo tak sporego osłabienia, świecianie nie przegrali trzeciego meczu z rzędu w Fogo Futsal Ekstraklasie.
Rekord Bielsko-Biała – Futsal Świecie 4:4 (1:1)
Bramki:
Rekord: Spellanzon 3’, 26’, Marek 26’, Dosa 27’
Futsal Świecie: Matheus Inacio 20’, Dosa 36’ (samobójczy), Elsner 38’ (rzut karny), Davidson Silva 39’