W serii artkułów przybliżymy codzienność różnych grup społecznych: przedsiębiorców, inteligencji, robotników, rolników, bezrobotnych. Kobiet i mężczyzn.
Przyjrzyjmy się Marii i Jerzemu Kruczkowskim, zamożnej, fikcyjnej rodzinie, „stworzonej” na potrzeby tego artykułu (wszystkie pozostałe postaci, poza tą dwójką i ojcem Jerzego Kruczkowskiego, są autentyczne).
Załóżmy, że w lipcu 1939 r. Jerzy ma 37 lat, a Maria 30. On pochodzi z Gruczna, gdzie jego ojciec jest kierownikiem w firmie budowlanej Jana Czajkowskiego. Ona urodziła się w Nowem w rodzinie współwłaściciela zakładu stolarskiego.
Młody Kruczkowski (rocznik 1902), po skończeniu gimnazjum w Świeciu, a potem kursów handlowych, praktykował pod okiem ojca w firmie budowlanej w Grucznie. Dobrze trafia, bo przedsiębiorstwo prężnie się rozwija i daje szansę na awans zawodowy.
Krezus z Gruczna
W okresie międzywojennym Gruczno, jako siedziba gminy, było wsią o większym znaczeniu administracyjnym niż obecnie. W latach 1920-34 w skład gminy wchodziły również Dworzysko i Wielki Konopat. Po zmianach administracyjnych do gminy przyłączono także Małociechowo, Topolno, Topolinek, Chrystkowo, Kosowo, Niedźwiedź i Parlin.
Zabudowania plebanii w Grucznie, lata 30. / Fot. archiwum TPDW
Jak wynika ze sprawozdania administracyjnego za 1929 r., Gruczno liczyło 1 320 mieszkańców (mniej więcej tyle, co teraz), w tym 1 100 Polaków i 220 Niemców. Wieś miała 3 restauracje (może bardziej precyzyjnym określeniem będzie karczmy), 3 sklepy kolonialne (tak wtedy nazywano sklepy z towarami spożywczymi importowanymi z brytyjskich i francuskich kolonii: herbatą, kawą, kakao, ryżem, przyprawami), 3 sklepy z tkaninami i odzieżą oraz 29 zakładów rzemieślniczych.
W Grucznie aż 89 proc. mieszkańców było Polakami, a w Małociechowie i Parlinie 86 proc. W Topolnie stanowili oni już tylko 59 proc., a w pozostałych wsiach gminy byli w zdecydowanej mniejszości. Odsetek ludności polskiej wynosił w nich tylko 21-38 proc. i to pomimo tego, że wielu Niemców wyjechało z tych okolic po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
Kościół ewangelicki w Grucznie (uszkodzony w 1945 r. i rozebrany w latach 50.) / Fot. archiwum TPDW
Początki firmy Jana Czajkowskiego (1876-1945) sięgają 1905 r. Początkowo działała w Grucznie i okolicach, budując głównie domy mieszkalne. W okresie międzywojennym znacznie się rozwinęła, stawiając już nie tylko domy, ale też budynki użyteczności publicznej i zakłady produkcyjne na całym Pomorzu. Czajkowski był właścicielem dwóch młynów parowych i dwóch tartaków. Dzierżawił też 100 ha ziemi od miejscowej plebanii. W szczytowym okresie zatrudniał około 130 pracowników. Należał do największych przedsiębiorców w powiecie świeckim.
Jan Czajkowski, lata 20. / Fot. archiwum TPDW
O skali jego zamożności świadczy fakt, że był posiadaczem samochodu. I to już na początku lat 30. W tym okresie w 31-milionowej Polsce było zarejestrowanych niespełna 19 tys. aut osobowych (ale w 1939 r. już dwa razy tyle). Sądząc po jednym z zachowanych zdjęć, Czajkowski kupił prawdopodobnie chevroleta. Takie cacko kosztowało wtedy około 7 tys. zł, w zależności od wyposażenia (robotnik wykwalifikowany zarabiał w naszym regionie ok. 100 zł, a urzędnik średnio 250 zł miesięcznie). Był to jeden z dwóch samochodów w Grucznie. Drugi należał do właściciela mleczarni.
Kruczkowski robi pieniądze
Jerzy Kruczkowski nie narzeka na brak pracy: zajmuje się zamówieniami materiałów budowlanych, dostarczaniem ich na place budów, negocjacjami z klientami, zdobywaniem nowych zleceń. Zakres jego działalności obejmuje też tartaki i młyny Czajkowskiego.
Przy okazji realizacji zlecenia w Nowem poznaje w 1927 r., a dwa lata później poślubia, córkę współwłaściciela zakładu stolarskiego. Przez pierwszych kilka lat mieszka z żoną w Grucznie. Tam w 1930 r. rodzi im się syn, a w 1933 r. córka.
Gruczeńscy rzemieślnicy, lata 30. / Fot. archiwum TPDW
Początek lat 30. to czas wielkiego światowego kryzysu gospodarczego, który nie ominął też naszego kraju. Gwałtownie zmalał popyt, więc firmy ograniczały produkcję i obcinały wynagrodzenia. Często to nie wystarczało i wiele z nich upadło. W branży budowlanej najlepiej radziły sobie te, które miały zlecenia od władz państwowych i samorządowych, tak jak Czajkowski, który budował m.in. dworce kolejowe i szkoły.
Kruczkowscy z dwójką dzieci wynajmują w Świeciu trzypokojowe mieszkanie z kuchnią na pierwszym piętrze kamienicy przy ul. Klasztornej. Płacą za nie 45 zł miesięcznie. Mieszkanie jest wygodne: ma kanalizację, bieżącą wodę i prąd, co wtedy nie było tak oczywiste. Przeprowadzili się tu w 1935 r. W tym samym roku nasz bohater postanawia rozstać się z Czajkowskim i założyć własną firmę. Krok jest ryzykowny, bo u przedsiębiorcy z Gruczna dostawał w ostatnim czasie 400-500 zł miesięcznie. Wtedy były to doskonałe zarobki.
Zamek i Świecie z lotu ptaka, lata 20. / Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wykorzystuje swoje doświadczenie, ale przede wszystkim rozległe kontakty do tego, aby zająć się handlem drewnem i materiałami budowlanymi. Sprzyja mu poprawiająca się koniunktura gospodarcza. Po czterech latach zarabia już prawie dwa razy tyle, co u Czajkowskiego i zatrudnia własnego handlowca.
Ile to kosztuje?
Jak latem 1939 r. w 8,5-tysięcznym Świeciu żyje się czteroosobowej rodzinie z dochodem około 700-900 zł miesięcznie? Dostatnio.
Za wynajem trzypokojowego mieszkania płacą 45 zł miesięcznie, jego utrzymanie (prąd, woda, ścieki, abonament radiowy) – to około 15 zł. Zimą koszty wzrastają do około 55 zł, bo trzeba kupić węgiel po 40 zł za tonę. Kilogramowy bochenek żytniego chleba kosztuje około 30 gr, kilogram ziemniaków – 7-8 gr, mięsa wieprzowego – 1,30 zł, masła – 3,80 zł, jaj – 1,35 zł, cukru – 1 zł, mąki pszennej - 40 gr, litr mleka – 18 gr.
Przystań na Wdzie w Świeciu. Załadunek zboża na barki, tzw. berlinki oraz wdok na miasto od strony Wdy / Fot. NAC
Popularne przed wojną czasopismo dla kobiet „Moja Przyjaciółka” wyliczyło, że czteroosobowa, średniozamożna rodzina przeznaczała na jedzenie w granicach 90 zł miesięcznie. Nawet, gdyby Kruczkowscy wydawali 200 zł, wliczając w to wypady do restauracji czy kawiarni raz, dwa w tygodniu, to i tak zostawało ich dużo na kino, gazety, książki, buty czy ubrania (letnia sukienka z bawełny kosztowała 20 zł, damskie buty letnie u Baty od 6 zł wzwyż).
Mogli sobie również pozwolić na przedmiot będący wciąż nieosiągalnym marzeniem dla większości Polaków, czyli na radio.
Radio Presto polskiej firmy Elektrit
W sklepie Józefa Rytlewskiego przy ul. Dworcowej 16 w Świeciu (obecnie ul. Wojska Polskiego) można było kupić radia lampowe, wyposażone w głośniki, wzmacniacze dźwięku, regulację głośności i pokrętło ze skalą częstotliwości, na której zaznaczano miasta z rozgłośniami. Cena odbiornika, w zależności od wyposażenia, wahała się w granicach 100-300 zł, za najdroższe modele trzeba było zapłacić nawet 750 zł.
Jaki radioodbiornik mogli sobie sprawić średniozamożni Kruczkowscy? Na przykład Presto, produkt wileńskiej firmy Elektrit - elegancki i o dobrych parametrach technicznych. Model produkowany od 1937 r. kosztował 400 zł. Można go było kupić za gotówkę lub na raty.
Czego można było posłuchać 16 lipca 1939 r.? Poniżej program rozgłośni ogólnopolskiej i pomorskiej publikowany przez „Dziennik Bydgoski”.
Plac Pierackiego (obecnie Duży Rynek), nazwany tak na cześć ministra spraw wewnętrznych zamordowanego w 1934 r. w Warszawie przez ukraińskiego nacjonalistę, był wówczas centralnym punktem Świecia. Wokół niego i w jego pobliżu skupiało się życie towarzyskie, kulturalne, urzędowe i handlowe.
Na film do Astorii, na lody do Kucharskiego
Mieszkając przy ul. Klasztornej, Kruczkowski ma blisko do swojego biura przy ul. Piłsudskiego (obecnie 10 Lutego) oraz do magistratu, by załatwić sprawy urzędowe, który mieścił się w budynku obecnego Urzędu Stanu Cywilnego.
Po gazety, książki i artykuły piśmiennicze wpadają do Franciszka Domachowskiego przy ul. Klasztornej 16. Znajduje się tu drukarnia, gdzie w nakładzie 1 000-1 200 egz. wychodzi lokalna gazeta „Głos Świecki”. Domachowski sprzedaje też - oprócz swojej gazety - dwa popularne pomorskie dzienniki: „Dziennik Bydgoski” i ukazujące się w Toruniu „Słowo Pomorskie”. Gazety kosztowały od 10 do 20 gr (droższe były wydania niedzielne i z dodatkami tematycznymi). Wydawca prowadził też księgarnię i sklep papierniczy.
O przysłowiowy rzut kamieniem znajdowało się kino – Astoria przy pl. Pierackiego ze 148 miejscami na widowni. W maju 1939 r. od poprzedniego niemieckiego właściciela kupił je polski przedsiębiorca Ksawery Frąckowski.
Cukiernia i kawiarnia Hipolita Kucharskiego
Dolegliwości zdrowotne? Wystarczyło parę kroków, żeby kupić coś na ból głowy, żołądka czy przeziębienie w aptece Klasztornej Henryka Jeszke (pod numerem 13), albo Pod Orłem przy ul. Rycerskiej 4 (teraz Grzymisława), której właścicielem jest Heliodor Manthey.
Na pogaduchy z koleżankami lub rodzinny wypad na słodkości i kawę idealnym miejscem jest kawiarnia i cukiernia Hipolita Kucharskiego (róg placu Pierackiego i Klasztornej), słynąca z doskonałych lodów.
Chleb, bułki i drożdżówki Kruczkowscy kupują u Walentego Kierzkowskiego przy ul. Batorego 4, a sprzęty kuchenne u innego Kierzkowskiego, Brunona, przy placu Pierackiego 12.
Z kolei na obiady z żoną i dziećmi, na tańce czy występy artystyczne z samą już tylko żoną lub na wódkę z klientami, Kruczkowski chadza do restauracji Nad Czarną Wodą Anny Popławskiej (Sądowa 2) lub do Władysława Chełstowskiego (Sądowa 14).
Ośrodek zdrowia przy ul. Sądowej, rok 1939. Obecnie w tym miejscu znajduje się przedszkole / Fot. NAC
Odzież kupują w domu towarowym Edwarda Bartla przy placu Pierackiego 12 lub u Davisa Friedmana przy Mickiewicza 18. Po perfumy i kosmetyki Maria Kruczkowska udaje się do Georga Schlenke (Klasztorna 9) lub do Tadeusza Wardzińskiego (pl. Pierackiego 4), a po kawę, herbatę czy przyprawy do składu kolonialnego kawałek dalej, do Franciszka Kuberskiego przy pl. Pierackiego 10.
Jedziemy do Tlenia
Taką wycieczkę po niektórych z wymienionych sklepów Maria odbywa w sobotę 15 lipca 1939 r., bo następnego dnia po południu cała rodzina wyjeżdża na 5 dni do Tlenia. Trzeba kupić środki czystości, perfumy, coś do czytania, proszki na różne dolegliwości, które mogą przydarzyć się na urlopie i parę innych drobiazgów. Tleń jest pięknie położony, ale brakuje tam tak dobrze zaopatrzonych sklepów, jak w Świeciu.
To pierwszy dłuższy urlop jej męża od czterech lat, czyli od czasu, kiedy założył własną firmę. Z Tlenia mają zamiar udać się do Nowego, aby odwiedzić jej rodzinę. Jadą pociągiem ze Świecia do Terespola, a stamtąd przez Laskowice i Osie do Tlenia. Nie mają jeszcze samochodu, ale jeśli wszystko dobrze pójdzie, to w 1940 r. planują kupno fiata 508. Auto kosztuje 5,5 tys. zł. Mają już odłożone połowę potrzebnej sumy. Wsparcie finansowe obiecali ojciec i teść Jerzego.
Kruczkowscy mają już rezerwację w pensjonacie Letnisko Tleń, gdzie pokój z całodziennym wyżywieniem kosztuje 4-5 zł od osoby. Ów pensjonat to obecny Przystanek Tleń, tuż przy wjeździe do wsi od strony Osia.
a.pudrzynski@extraswiecie.pl
Wkrótce kolejny artykuł z cyklu „Jeszcze żyjemy”.
Podczas pisania tekstu korzystałem z „Bedekera gruczeńskiego”, pracy zbiorowej pod redakcją Jadwigi Luterek-Cholewskiej, „Szkiców z dziejów Świecia nad Wisłą i powiatu w dwudziestoleciu międzywojennym” Krzysztofa Halickiego, „Małego rocznika statystycznego 1939” oraz prasy przedwojennej dostępnej w zbiorach bibliotek cyfrowych i artykułów Józefa Szydłowskiego w Extra Świecie.
Clomid Plus D Ovulation
Clomid Plus D Ovulation
Tretinoin Without
Tretinoin Without Prescription Uk
Amoxicillin Buy Online No
Amoxicillin Buy Online No Prescription
Propecia Effects High Blood
Propecia Effects High Blood Pressure
Ajanta Kamagra 100
Ajanta Kamagra 100
Generic Priligy 60 Mg
Generic Priligy 60 Mg
Zithromax Order
Zithromax Order
viagra precio venta
viagra precio venta
Nolvadex Forum
Nolvadex Forum
Cialis Generique Livraison
Cialis Generique Livraison Rapide