Mecz w Rudzie Śląskiej zaczął się dla ekipy ze Świecia najgorzej jak mógł.
Już w dziesiątej sekundzie "Panterom" zabrakło chyba koncentracji przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy, co wykorzystał Sergio Alcibar, przechwytując piłkę i wykorzystując sytuację sam na sam z Danielem Semrauem.
W 12 minucie było już 2:0 dla gospodarzy. Po rzucie wolnym i nieco przypadkowym odbiciu, piłka trafiła do Cesara Baldricha, który zdobył drugiego gola dla Rudy Śląskiej.
Co warte podkreślenia, do tego momentu Futsal Świecie wcale nie był zespołem słabszym, wręcz przeciwnie, stwarzał o wiele więcej sytuacji, ale bramki zdobywali gospodarze. Poza tym świetnie między słupkami bramki Gwiazdy spisywał się w pierwszym kwadransie gry Paweł Mieszczanin.
Przewaga optyczna Futsalu Świecie z każdą minutą jednak narastała i czuć było, że bramka wisi w powietrzu.
Wreszcie przełamanie nastąpiło w 14 minucie, gdy na chytry strzał w krótki róg zdecydował się Piotr Kaczkowski. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i bramkarza i wpadła do siatki.
Trzeba zaznaczyć, że gospodarze grali szczególnie w pierwszej części bardzo twardo, a momentami wręcz brutalnie, co odczuli na własnej skórze między innymi Maksymilian Lewandowski i Olaf Wójtowicz.
Taka gra Gwiazdy skończyła się na tym, że w 16 minucie Futsal Świecie wypracował sobie pierwszy rzut karny przedłużony, którego jednak nie wykorzystał Piotr Kaczkowski.
Niespełna minutę później gospodarze sfaulowali już po raz siódmy. Tym razem piłkę na dziesiątym metrze ustawił Karol Czyszek i mocnym uderzeniem przy słupku doprowadził do wyrównania.
Druga połowa rozpoczęła się od zdecydowanych ataków "Świeckich Panter", które przyniosły oczekiwany efekt w 26 minucie, gdy po raz drugi w podobny sposób bramkę zdobył Piotr Kaczkowski, po tym, jak piłka odbiła się jeszcze od słupka i bramkarza.
Tym razem jednak role odwróciły się w kwestii fauli. Świecianie bardzo szybko wyczerpali limit i musieli bardzo uważać.
W 27 minucie trener Marcin Mikołajewicz totalnie zaskoczył gospodarzy, wycofując po raz pierwszy w tym meczu bramkarza (lotnym był Maksymilian Lewandowski). Takie zagranie miało na celu z pewnością zyskanie nieco czasu, bo piłki były wycofywane do Karola Czyszka, a Maksymilian Lewandowski biegał do przodu jako wycofany bramkarz.
Udało się w ten sposób "ukraść" kilkadziesiąt sekund, ale ostatecznie świecianie nie wytrzymali presji związanej z faulami i szóste przewinienie na konto drużyny w 33 minucie popełnił Marcin Mrówczyński, z czym długo nie mógł się pogodzić. Do karnego przedłużonego podszedł Sergio Alcibar i pewnym strzałem doprowadził do wyrównania 3:3.
Końcówka spotkania należała jednak do Futsalu Świecie. "Miki" postanowił, niczym rasowy pokerzysta, nadal ryzykować i grać o wyjazdowe zwycięstwo.
Ponownie wycofał bramkarza, a Maksymilian Lewandowski w roli wycofanego, podobnie jak w pierwszym meczu sezonu w Białymstoku, zdobył gola po nieco fartownym, ale co najważniejsze skutecznym strzale w 36 minucie.
Gracze Rudy Śląskiej rzucili się do odrabiania strat, co wykorzystali futsalowcy ze Świecia. Na niespełna minutę przed końcem po znakomitej kontrze, "Mrówa" idealnie odegrał do Mateusza Cymana, a ten ustalił wynik meczu na 5:3 dla Futsalu Świecie.
Grupa około trzydziestu kibiców, którzy przejechali niemal całą Polskę autokarem na ten mecz oszalała z radości.
Futsal Świecie wypracował sobie dwubramkową zaliczkę przed rewanżem, który odbędzie się w Hali Widowiskowo-Sportowej w Świeciu 12 maja. Historia świeckiego futsalu pisze się więc na naszych oczach, bo podopieczni Marcina Mikołajewicza są już dosłownie o włos od wymarzonego celu, jakim jest awans do Fogo Futsal Ekstraklasy. Trzeba jednak jeszcze postawić ten ostatni, decydujący krok.
PKO Gwiazda Ruda Śląska – Futsal Świecie 3:5 (2:2)
Bramki:
Gwiazda: Alcibar 1’, 33’ (przedłużony rzut karny), Baldrich 12’
Futsal Świecie: Kaczkowski 14’, 26’, Czyszek 17’ (przedłużony rzut karny), Lewandowski 36’, Cyman 40’.
Brawo pany