Jak nie pijany dróżnik, to nieuważni kierowcy. Policja wzięła się za przejazdy kolejowe

Świecka drogówka przez trzy kolejne piątki na przełomie czerwca i lipca kontrolowała czy kierowcy właściwie zachowują się na przejazdach kolejowych. Działania prowadzono w ramach ogólnopolskiej akcji Bezpieczny przejazd – „Szlaban na ryzyko!".
REKLAMA

- W czasie piątkowych działań policjanci rozmawiali z kierowcami o stosowaniu się do sygnalizacji świetlnej i opuszczonych zapór oraz zatrzymywaniu się przed znakiem „stop” – wyjaśnia podkom. Joanna Tarkowska, rzecznik świeckiej policji. - Apel kierowano głównie do młodych kierowców oraz do pieszych prosząc, aby nie przechodzili przez przejazd przy opuszczonych zaporach i nie poruszali się po torowiskach.

Na szczęście do wypadków drogowych na przejazdach kolejowych dochodzi dość rzadko. W ciągu ostatnich trzech lat jedynymi ofiarami śmiertelnymi były osoby, które popełniły samobójstwo rzucając się pod pociąg. Tak było w listopadzie 2016 r. w Błądzimiu (gmina Lniano) i w czerwcu 2018 r. w Gajewie (gmina Nowe).
REKLAMA

Reklama

Reklama

Kilkakrotnie jednak dosłownie centymetry i minuty decydowały o tym, że nie doszło do tragedii.

W maju ubiegłego roku policja otrzymała informację od pracownika PKP, że 54-letni dróżnik pracujący na przejeździe kolejowym na ul. Laskowickiej w Jeżewie jest pod wpływem alkoholu. Kiedy funkcjonariusze przeprowadzili badanie, okazało się, że ma prawie 0,5 promila. Strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby dróżnika w porę nie zdjęto z pracy.

W październiku ubiegłego roku na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Drzycimiu, ciężarowa scania z drewnem wjechała przed nadjeżdżający wózek motorowy. 33-letni kierowca samochodu został przewieziony do szpitala.
REKLAMA

Reklama

Reklama

W kwietniu tego roku szynobus Arrivy z 50 pasażerami zbliżał się do stacji w Świekatowie. W tym czasie na niestrzeżony przejazd na ul. Dworcowej wjechał chevrolet captivia, którym podróżował mężczyzna z 10-letnim chłopcem. Na szczęście szynobus był w trakcie wyhamowywania, nie jechał więc szybko. Uderzył w przód auta, ale kabina nie została naruszona i nikt nie ucierpiał.

a.pudrzynski@extraswiecie.pl
REKLAMA