Wójta Warlubia pogrążali w sądzie kolejno sołtys, inspektor, a nawet kucharz

W czwartek w Sądzie Rejonowym w Świeciu zeznania złożyła pierwsza grupa, z długiej listy, świadków. J.P., sołtys Lipinek na wstępie spontanicznej wypowiedzi oświadczyła, że Krzysztof M. jest dobrym wójtem, a cała ta sprawa to jakieś nieporozumienie i nie powinno się go oskarżać.

Twierdzenie to było o tyle dziwne, że stało w całkowitej sprzeczności zarówno z tym, co potem powiedziała w sądzie oraz zeznała kilka miesięcy wcześniej w prokuraturze i na policji. Przede wszystkim nie była w stanie określić, jaki faktycznie zakres prac wykonano w Lipinkach w 2016 r.
REKLAMA

Najciekawsza była jednak uwaga na temat protokołu odbioru boksów na odpady. Wśród osób odbierających to zadanie była sołtys. Ta stanowczo podkreślała, że nigdy takiego dokumentu nie podpisywała. O jego istnieniu dowiedziała się rok później od członków Stowarzyszenia Niezależnych Mieszkańców dla Gminy Warlubie. Co więcej, przesłuchiwana w charakterze świadka w 2017 r. stwierdziła, że jej relacje z wójtem Warlubia układają się bardzo źle. 

Najdłużej, bo prawie godzinę, sąd słuchał zeznań L. R., inspektor do spraw planowania przestrzennego i infrastruktury technicznej w Urzędzie Gminy w Warlubiu.

Jako osoba przygotowująca umowy z wykonawcą oraz protokoły odbioru miała najwięcej do powiedzenia w tej sprawie. Przynajmniej po stronie świadków. Kobieta zeznała, że od samego początku miała wątpliwości sporządzając dokumentację.
REKLAMA

W przypadku remontów wiaduktów w Warlubiu i Rulewie wszystko odbywało się inaczej niż zwykle. Ponieważ szacowana kwota remontu była niższa niż 30 tys. euro, nie trzeba było ogłaszać przetargu. Wykonawcę można było wyłonić na podstawie zapytań ofertowych.

Nie wiedzieć czemu, zlecono to sekretarce wójta, a nie referatowi, który zawsze się tym zajmował. Jak zeznała później wspomniana sekretarka  (wójt nie przedłużył jej umowy o pracę i rozstaje się z urzędem 31 sierpnia), najpierw pojawiły się oferty, a później zapytania o cenę.

Oferty nie wpłynęły w kopertach, jak odbywa się to zazwyczaj, a zostały  przyniesione przez wójta, który później wskazał wykonawcę. Oba zadania miała realizować ta sama firma z Grudziądza. Jak później wyszło na jaw, ojciec właściciela firmy często bywał u wójta.

O tym, że remontami niemal na pewno coś jest nie tak, pani inspektor nabrała przekonania w momencie, gdy protokół z odbiory prac zaniosła do podpisu K.M., pracownikowi Zakładu Usług Komunalnych w Warlubiu. Wójt wskazał go jako jedną z osób, które potwierdzą prawidłowe wykonanie prac.
REKLAMA

- Zaniosłam pracownikowi ZUK, który zwykle pracował jako kierowca dokumenty, a ten spojrzał na mnie i wyraźnie zdenerwowany powiedział: „Ale mnie urządziłaś” - zeznała L. R. - Nie miał ochoty tego podpisać, ale zrobił to.

Urzędniczka zeznała, że nie miała odwagi pojechać obejrzeć, w jakim stanie są wiadukty.

Te wszystkie sensacje bardzo ciekawie brzmiały w kontekście tego, co kilkadziesiąt minut później mówił wymieniony już pracownik ZUK, który poświadczył swoim podpisem wykonanie remontów wiaduktów w Warlubiu i Rulewie.

Twierdził, że kilkakrotnie widział mężczyzn wykonujących jakieś prace na wiadukcie w Warlubiu. Nie umiał jednak określić czy to, co robili było zgodne z zakresem prac w wynikających z umowy. Nigdy nie zapoznał się z tym dokumentem. Ani razu nie kontrolował prac w Rulewie. Dlaczego zatem podpisał protokół z przeprowadzonego remontu? - dopytywał sędzia.

- Kwestia zaufania - odpowiedział. - Uznałem, że skoro wójt podpisał, to nie ma sensu tego kontrolować, ani czytać.
REKLAMA

Równie ciekawe okazały się zeznania kucharza z hotelu Hanza Pałac w Rulewie. Otóż, jak ustaliła policja, mężczyzna ten codziennie dojeżdża do pracy rowerem lub motorem. Trasa jego przejazdu wiedzie przez wiadukt w Rulewie. Kucharz zeznał, że latem 2016 r., gdy rzekomo trwał remont, za który gmina zapłaciła  24 tys. zł., tylko raz widział dwóch mężczyzn jak coś malowali. Stan wiaduktu w zasadzie w ogóle się nie zmienił.

Pytany przez sąd o to, czy mógł przeoczyć remont, wykluczył taką możliwość, bo lipiec i sierpień to najgorętszy okres pracy hotelu i na pewno w tym czasie nie miał urlopu. W związku z tym codziennie przejeżdżał przez wiadukt. Gdyby prowadzono tam jakieś bardziej rozległe prace, na pewno by je dostrzegł.     

Kolejna grupa świadków złoży zeznania 12 września.

a.bartniak@extraswiecie.pl
REKLAMA