O pożarze samochodu w Ernestowie (gmina Świecie) informowaliśmy kilka dni temu.
Przypomnijmy. W piątek 3 maja o godz. 3.00 w nocy powiadomiono straż pożarną i policję, że na poboczu drogi stoi płonący samochód osobowy.
Na miejscu nie zastano jednak nikogo z jadących volkswagenem golfem. Po ugaszeniu auta zaczęto przeszukiwać pobliski teren. Obawiano się, że poszkodowany kierowca mógł się oddalić, aby szukać pomocy i stracił przytomność.
Poszukiwania nic nie dały. Kontynuowano je później z użyciem drona, aby zbadać znacznie większy obszar, ale również bez rezultatu.
Zachodziło podejrzenie, że pożar volkswagena był następstwem uderzenia w drzewo, dlatego policja podjęła czynności w tej sprawie.
Ustalono, kto siedział za kierownicą samochodu, dlaczego oddalił się z miejsca zdarzenia i co było przyczyną pożaru.
- Volkswagena prowadził 20-letni mieszkaniec powiatu świeckiego. Razem z nim jechał pasażer - mówi kom. Joanna Tarkowska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Świeciu.
Potwierdziły się wcześniejsze przypuszczenia, że volkswagen golf uderzył w drzewo, a potem stanął w ogniu.
Dlaczego kierowca i pasażer woleli się ulotnić przed przyjazdem policji, która zresztą i tak szybko ich namierzyła?
- Prowadzący samochód 20-latek miał prawie 1,4 promila alkoholu. Nie miał też uprawnień do kierowania pojazdem. Został doprowadzony do policyjnego aresztu - wyjaśnia Joanna Tarkowska.
Za jazdę pod wpływem alkoholu grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności. Oprócz tego będzie też odpowiadał za spowodowanie kolizji.
Skoro go nie odnaleźli na miejscu to skąd teoria, że miał wypite?
Nie żebym bronił ale trochę tu brakuje spójności.
Bo dobry kolega jego podpowiedzial