31 grudnia około godz. 23.50 Henryk Piotrowski zszedł do piwnicy po butelkę szampana. W domu przy ul. Chmielniki w Świeciu, oprócz żony, były jeszcze dwa dwie pary: znajomi i sąsiedzi. W tym gronie zamierzali powitać Nowy Rok.
Schodząc po schodach Piotrowski usłyszał głośne krzyki i hałasy, które go zaniepokoiły. Postanowił wyjść przed dom, aby zobaczyć, skąd ten rwetes.
Gdy wyjrzał na zewnątrz, zobaczył jak rosły, dziwnie zachowujący się mężczyzna przeskakuje przez ogrodzenie. Aby móc je pokonać, przewrócił śmietnik, po którym wszedł do góry. Piotrowski rozpoznał intruza niezrozumiale bełkoczącego coś o swoim synu i Jezusie.
REKLAMA
- Ostrym tonem zapytałem go, czego tu szuka. Powiedziałem, że to teren prywatny i nie ma prawa na nim przebywać - relacjonuje Henryk Piotrowski, znany w Świeciu przedsiębiorca, właściciel wytwórni styropianu. - W tym momencie wściekły napastnik rzucił się na mnie z łopatą, którą uderzył mnie między oczy. Trysnęła krew. Ja również w obronie zadałem mu kilka ciosów, po których wpadł w krzaki.
Zajście przed domem biznesmena było drugim rozdziałem w burzliwej nocy napastnika. 33-letni mężczyzna był partnerem 29-letniej kobiety mieszkającej w sąsiednim domu, gdzie wynajmowała mieszkanie od Henryka Piotrowskiego. Z racji sąsiedztwa, przedsiębiorca widywał go od czasu do czasu.
REKLAMA
- Nie sprawiał wrażenia agresywnego - mówi Piotrowski. - Rozmawialiśmy na różne tematy i miałem o nim pozytywną opinię. Opowiadał o swojej pracy ochroniarza w Holandii, o tym że dorabia sobie także jako trener personalny i być może całkowicie się temu poświęci. Pamiętam, że podczas jednej z ostatnich rozmów chwalił się, że uzyskał pozwolenie na broń.
Nie wiadomo, co zaszło w sylwestrową noc między 33-latkiem, a 29-letnią kobietą, z którą żył od kilku lat. Na pewno uderzył ją w brzuch i w twarz. Potem zacisnął jej ręce na szyi. Kobiecie udało się jednak oswobodzić i uciec. Pobiegła do sąsiedniego domu, skąd wezwano policję.
W tym czasie rozjuszony mężczyzna demolował piętro domu przeszukując kolejne pomieszczenia. Jeśli drzwi były zamknięte, wyłamywał je. W trakcie tego dzikiego rajdu prawdopodobnie wypadł przez balkon i wylądował na trzepaku, który pod wpływem silnego uderzenia złamał się.
REKLAMA
Wtedy oszołomiony udał się w kierunku domu Piotrowskiego licząc, że tam schroniła się jego konkubina. Trafił jednak na właściciela posesji, z którym stoczył bijatykę. To jednak nie był koniec.
Agresor postanowił dostać się do domu. Sporych rozmiarów kamieniem wybił szybę w drzwiach i wszedł do środka. Tam zastał żonę i gości biznesmena. Rzucił się na nich z łopatą zrzucając wszystko z zastawionego stołu. Trzymanym w reku kamieniem uderzył w głowę jedną z kobiet.
W momencie, gdy zamachnął się po raz kolejny, aby uderzyć ją ponownie, zjawili się policjanci, którzy go obezwładnili. Gdyby nie to, niewykluczone, że kolejna rana byłaby śmiertelna. Dramatyczne zajście potwierdza policja, która na razie jest bardzo oszczędna w komentarzach.
REKLAMA
29-letnia kobieta, wynajmująca mieszkanie od Henryka Piotrowskiego powiadomiła policję o godz. 23.50. Powiedziała, że jej 33-letni partner pobił ją i demoluje całe mieszkanie.
- W trakcie zatrzymania mężczyzna był bardzo agresywny. W akcji uczestniczyły dwa patrole, żeby go obezwładnić i przewieźć do szpitala. Na razie nie ma postawionych zarzutów. Funkcjonariusze prowadzą nadal postępowanie. Sprawa jest rozwojowa – relacjonuje podkom. Joanna Tarkowska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Świeciu.
Policja tego nie potwierdza, ale jak wynika z naszych informacji, 33-latek przebywa obecnie w szpitalu psychiatrycznym.
Zdaniem Henryka Piotrowskiego napastnik zachowywał się jak dziki furiat. Przedsiębiorca podejrzewa, że był on pod wpływem narkotyków.
a.bartniak@extraswiecie.pl
REKLAMA