TCS New York City Marathon to jeden z największych, najsłynniejszych i najbardziej prestiżowych maratonów na świecie. Wydarzenie jest częścią Abbott World Marathon Majors zrzeszającej sześć największych maratonów.
Udział w nowojorskim maratonie jest spełnieniem biegowych marzeń niemal każdego biegacza. Powód? To spektakularna impreza biegowa i najbardziej emocjonujący masowy bieg na świecie. Już sama ceremonia otwarcia nasuwa skojarzenia z fetą towarzyszącą rozpoczęciu igrzysk olimpijskich.
Znalezienie się na linii startu maratonu w Nowym Jorku było pragnieniem także Grażyny Dalak-Ożóg z Laskowic (gmina Jeżewo). Miejscowym biegaczom jest ona dobrze znana. Od lat bierze udział w większości wydarzeń biegowych w naszym regionie. Co ciekawe, nigdy wcześniej nie startowała w maratonie. Najdłuższym dystansem, z jakim się mierzyła był półmaraton.
Postanowiłam sobie, że ten pierwszy raz musi byś absolutnie wyjątkowy. A czy może być coś wspanialszego od maratonu w Nowym Jorku? - pyta retorycznie Grażyna Dalak-Ożóg.
Zakwalifikowanie się do maratonu nie jest proste. Decydują o tym wyniki lub losowanie. To oznacza, że nie każdy chętny może wziąć w nim udział. O miejsce walczą biegacze z całego świata kuszeni wizją uczestnictwa w czymś absolutnie wyjątkowym, co zostaje w pamięci na zawsze.
Przygotowania do startu trwały 10 miesięcy. W obawie przed kontuzją, mieszkanka Laskowic zrezygnowała z udziału w lokalnych biegach.
Od lat biorę udział m.in. w biegu w Osiu, ale tym razem musiałam sobie odpuścić - mówi. - Niestety, bieganie po lesie może skończyć się urazem. Zbyt wiele miałam do stracenia, aby ryzykować.
Do Nowego Jorku poleciała z mężem, synem i wnukiem. Niemal na każdym kroku było widać, że miasto przygotowuje się na coś wielkiego.
Dzień przed biegiem, 2 listopada, zrobiłam sobie z wnukiem pięciokilometrowy trening w Central Parku, gdzie jest meta maratonu - wspomina pani Grażyna.
W powszechnej ocenie trasa nowojorskiego maratonu jest jedną z najbardziej widowiskowych na świecie. Przebiega przez tętniące życiem serce 9-milionowej metropolii.
Wyjątkowość nowojorskiego maratonu polega na tym, że trasa prowadzi przez wszystkie pięć dzielnic miasta: Staten Island, Brooklyn, Queens, Bronx i Manhattan, co zapewnia uczestnikom niesamowite doznania, a widzom mnóstwo miejsca na kibicowanie.
Aby zapewnić sobie dobre miejsce, czyli tuż przy trasie, trzeba zjawić się na wiele godzin przed biegiem. Niektórzy widzowie podobno na wszelki wypadek zakładają pampersy.
Biegacze przybywają na Staten Island wcześnie rano w niedzielę i do biegu ustawiają się w wielu falach startowych na dwóch poziomach mostu Verrazzano-Narrows Bridge, z którego roztacza się fantastyczna panorama Nowego Jorku, w tym na Statuę Wolności.
Początek biegu to wspinaczka pod górę na most, po czym następuje zbieg w dół, prowadząc z mostu prosto do Brooklynu.
Biegnąc przez kolejne dzielnice można podziwiać całe miasto, ale od samych budowli, dobrze znanych z filmów, znacznie większe wrażenie robią kibice - wspomina Grażyna Dalak-Ożóg. - W tym roku było ich około 2 mln.
62-letnia Grażyna Dalak-Ożóg z numerem startowym 60145 pokonała trasę w czasie 4 godzin i 25 minut.
Zmieściła się w limicie 4 godziny i 40 minut, dlatego jej nazwisko znalazło się w specjalnym wydaniu dziennika "The New York Times", gdzie następnego dnia publikowane są nazwiska biegaczy.
Na realizację marzeń nigdy nie jest za późno - podkreśla mieszkanka Laskowic. - Zwłaszcza marzeń o dobrym zdrowiu, którym nie można się cieszyć nie uprawiając żadnego sportu. To nie musi być nic wielkiego. Nie trzeba brać udziału w żadnych zawodach, ani mierzyć się z innymi.
Jak dodaje, chodzi o zwykły ruch, do którego stale przekonuje znajomych i współpracowników na kolei.
Komentarze (0)