Posterunek w Osiu odwiedziła pewna starsza kobieta twierdząc, że z domu zaczęły jej znikać wartościowe przedmioty. Między innymi zauważyła, że co jakiś czas ubywa pieniędzy w portfelu. Ponieważ mieszkała samotnie, wykluczono najbardziej oczywisty wariant, że złodziejem jest któryś z domowników. Dodatkowo sprawę komplikował fakt, że po przyjeździe na miejsce, policjanci nie stwierdzili żadnych śladów włamania.
REKLAMA
Otworzy się w nowym oknie
Po spotkaniu z policjantami kradzieże nie ustały. Poszkodowana nie sprawiała wrażenia cierpiącej na demencję. Najlepszym potwierdzeniem trzeźwości jej umysłu było kupno budzika z ukrytą kamerą. O nowym nabytku nikomu nie powiedziała. Nawet najbliższym. Inwestycja zwróciła się dość szybko. Okazało się, że rabusiem był jej wnuk, który odwiedzał babcię podczas jej nieobecności lub wykorzystywał momenty, gdy ta była zajęta.
Złodzieja na gorącym uczynku udało się nakryć także pewnemu mieszkańcowi Pruszcza. Gdy po kilkudniowej nieobecności wrócił do domu, zastał w salonie kompletnie pijanego 58-latka. Włamywacz przeszukując szafki w poszukiwaniu wartościowych przedmiotów, na swoje nieszczęście, natknął się na dobrze zaopatrzony barek. Alkohole jak najbardziej odpowiadały jego gustowi. Uznał, że ich spróbuje. Balował przez dwa dni wypijając w sumie 2,5 litra wódki i 12 piw. Kompletnie pijany trafił z włamania do policyjnego aresztu.
REKLAMA
Kosztowny sen
Alkohol okazał się też zgubą dla pewnego 60-letniegio mieszkańca gminy Warlubie. Podczas przejażdżki samochodowej uderzył w płot posesji w Komorsku. Świadkowie zdarzenia poinformowali o tym policję. Jakież było zdziwienie przybyłych na miejsce funkcjonariuszy, kiedy zauważyli, że kierowca, jakby nigdy nic, śpi. Wybudzony nie miał pojęcia z jakiego powodu ktoś go niepokoi. Na logiczną wymianę zdań trzeba było poczekać całą dobę, do momentu aż z organizmu wyparuje większość z 3,5 promila alkoholu.
W zupełnie innych okolicznościach zasnął jeden z pasażerów pociągu relacji Wrocław - Gdynia Główna. W czasie podróży poznał pewnego 37-latka. Nowy znajomy nie tylko zajął go uprzejmą rozmową, ale także poczęstował dobrą kawą. Ta jednak zamiast odpędzić sen, momentalnie zamieniła powieki w ołów. Gdy się ocknął, okazało się, że nie tylko w przedziale jest sam, ale zniknęły też jego telefon i - co gorsza - 2 tys. euro. Złodziej wpadł kilka miesięcy później podczas rutynowej kontroli na Pomorzu. Znaleziono przy nim skradziony telefon, który doprowadził śledczych do sprawy z pociągu.
REKLAMA
Nie wiadomo, ile osób okradł w ten sposób. Prawdopodobnie metoda sprawdzała się także przy innych okazjach. Niewykluczone, że sprawca użył tzw. pigułki gwałtu, czyli GHB. Kwas gamma - hydroksymasłowy (GHB) jest bezbarwny, nie ma zapachu ani smaku. Dobrze rozpuszcza się w wodzie, sokach, piwie, drinkach. Zaczyna działać po 15-30 minutach od zażycia. Osoba, która go przyjmie w dużych dawkach, może stracić świadomość na kilka godzin (zwykle od 3 do 6). Narkotyk jest trudny do wykrycia - we krwi pozostaje około 8 godzin, w moczu - około 12, dlatego dokonanie przestępstwa tego typu trudno udowodnić na podstawie wyników badań.
Złamał nogę „na robocie”
W kwietniu 2016 r. właściciel jednego z budowanych w Świeciu domów odkrył, że w nocy ktoś włamał się do pomieszczenia, w którym przechowywano drogie elektronarzędzia. Wezwani na miejsce policjanci odnaleźli je niedaleko posesji. Zaczęto zastanawiać się, dlaczego włamywacz nie zabrał łupu? Ktoś go spłoszył, czy może postanowił zabrać narzędzia w bardziej dogodnym momencie?
REKLAMA
Podczas przeszukiwania terenu natknięto się na ślady krwi. Zrodziło się podejrzenie, że złodziej, kręcąc się po budowie w środku nocy, zrobił sobie krzywdę. Dlatego kolejnym krokiem było sprawdzenie czy w nocy do świeckiego szpitala lub którejś z okolicznych lecznic, nie trafił jakiś podejrzany pacjent. Trop był słuszny. Okazało się, że tamtej nocy przyjęto na odział 42-teniego mężczyznę, który doznał poważnego złamania nogi.
Co ciekawe, jako pierwsi pomocy udzieliły mu osoby mieszkające w sąsiedztwie okradanego domu. Złodziej doczołgał się tam resztkami sił i poprosił o wezwanie karetki. Oczywiście nikomu nie powiedział prawdy, w jakich okolicznościach doznał urazu. Pechowy rabuś był dobrze znany policjantom. Ponieważ włamania dokonał w warunkach recydywy, tym razem musi się liczyć z paroletnią odsiadką.
REKLAMA
Spacer z granatnikiem
Policyjni dyżurni, przyjmujący zgłoszenia, muszą być gotowi na najdziwniejsze doniesienia. Za takie można uznać m.in. zdarzenie z grudnia 2015 r. Jeden z mieszkańców Bochlina koło Nowego powiadomił policję, że po osiedlu paraduje młody człowiek z panzerfaustem na ramieniu. Jak nietrudno się domyślić, 19-latek był pijany. Ustalono, że kilka dni wcześniej znalazł w stawie zarówno głowicę granatnika, jak i kompletny granatnik przeciwpancerny. Któregoś z wieczorów postanowił postraszyć nimi sąsiadów.
Na nietypowe historie można trafić też w raportach wydziału ruchu drogowego. Jeszcze przez jakiś czas w pamięci pozostanie sprawa pewnego motorowerzysty z Aleksandrowa Kujawskiego. Wraz z kolegą wybrali się na skuterze do Gdyni. Na wysokości Dolnej Grupy dziwny tor jazdy zwrócił uwagę jednego z patroli. Kierowca motoroweru miał 1,4 promila, a jego pasażer 2 promile. Jak się później tłumaczyli, pomysł wyjazdu zrodził się dość spontanicznie. Postanowili pojechać na Wybrzeże po części zamienne do motoroweru, który wymagał dość pilnej naprawy.
Komentarze (0)