Ślady niemieckich zbrodni popełnionych w Świeciu w czasie II wojny światowej na Polakach i Żydach są dość dobrze zbadane i opisane. Wciąż jednak, mimo 78 lat od zakończenia wojny, na terenie miasta odkrywane są przy różnych okazjach ludzkie szczątki z tamtego okresu.
Mimo przesłanek wskazujących, że należą do Niemców, stuprocentowej pewności nie ma. Ich identyfikację utrudnia fakt, że żyje coraz mniej mieszkańców, którzy byli świadkami tamtych wydarzeń.
Na razie nie wiadomo, do ilu osób należą szczątki, w tym również dzieci, na które natrafiono na terenie, gdzie mieściło się prosektorium Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Świeciu. O sprawie informowaliśmy na początku marca (patrz artykuł poniżej).
Urząd Miejski w Świeciu celowo nie wskazuje dokładnej lokalizacji.
- Robimy to w trosce, aby osoby nieuprawione nie rozpoczęły tam amatorskich poszukiwań na własną rękę. Pozostawmy to osobom, które mają do tego odpowiednią wiedzę i kompetencje - podkreśla Marta Karolczak, kierownik Wydziału Rolnictwa, Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Świeciu.
Przy kościach znaleziono skórzane obuwie identyczne z noszonym w pierwszej połowie XX wieku, a także monety niemieckie ze swastyką datowane na 1941 r. Jedna z odnalezionych w mogile monet była przestrzelona.
Zabezpieczono także zniszczony fragment odzieży przypominający tkaninę mundurową. Wiele wskazuje na to, że szczątki należą do osób narodowości niemieckiej. Jedna z hipotez zakłada, że przebywały w obozie założonym po II wojnie światowej przy obecnej ul. Laskowickiej w Świeciu.
Zabezpieczone znaleziska przeniesiono na niemiecki cmentarz wojenny w Bartoszach w województwie warmińsko-mazurskim.
- Byliśmy ciekawi czy nasz apel do mieszkańców, którzy być może byliby w stanie rozwiązać tę zagadkę, przyniesie efekt - mówi Ireneusz Gurtowski z Urzędu Miejskiego w Świeciu, który współpracował podczas ekshumacji z przedstawicielami Pracowni Badań Historycznych i Archeologicznych Pomost. - Skontaktowała się jedna osoba, która wskazała kolejne miejsce, gdzie mogą spoczywać ciała. Nie przybliża nas to jednak do wyjaśnienia, kim były osoby znalezione na terenie szpitala. Ślady nie wskazują na to, że zostały one zabite podczas egzekucji.
Po publikacji pierwszego artykułu na początku marca, otrzymaliśmy e-mail od Utz H. Woltmann z Niemiec.
Prowadzę badania genealogiczne prywatnie i jestem zorganizowana w różnych grupach niemieckich i polskich - pisze Utz H. Woltmann. - W grupie niemieckiej pytano o miejsce pochówku kilkorga dzieci rodziny Perret z Żuławki Sztumskiej. Zginęły one w Świeciu w 1946 r. Są to następujące osoby: Hannelore Perret (ur. 13.09.1934 r.), Günther Perret (ur. 14.09.1935 r.), Irma Perret (ur. w maju 1936 r.) oraz Jürgen Perret (ur. czerwiec/lipiec 1937 r.).
Utz H. Woltmann prosi o kontakt za pośrednictwem redakcji, jeśli ktokolwiek miałby informacje na temat miejsca, gdzie zostały pochowane dzieci. Szanse na to są jednak nikłe.
Sprawa szczątków odnalezionych na terenie szpitala wciąż czeka na wyjaśnienie. Podobnie jak inne odkrycie. W 2017 r. w trakcie prac ziemnych podczas budowy bloku przy ul. Hallera, na terenie dawnej jednostki wojskowej, natrafiono na liczne ludzkie kości.
Rosyjscy jeńcy w koszarach w Świeciu w 1944 r. / Fot. archiwum J. Szydłowskiego
Z dokumentacji wynika, że w pobliżu znaleziska znajdował się obóz dla Niemców i volksdeutschów. Utworzono go wiosną 1945 r. Podlegał on Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Nieco wcześniej w tej lokalizacji był największy na Pomorzu Gdańskim sierociniec dla dzieci niemieckich.
Ciekawą hipotezę na ten temat postawił pasjonat historii Józef Szydłowski. W jego opinii szczątki mogły należeć do Rosjan.
Według posiadanych przeze mnie informacji, na terenie dawnej jednostki wojskowej mogą znajdować się szczątki nie Niemców, ale Rosjan służących w pomocniczej formacji Wehrmachtu, tzw. Hilfswillige, nazywanych hiwisami - pisał Józef Szydłowski w atykule opublikowanym w październiku 2017 r. w Extra Świecie. - Ich obecność w świeckiej jednostce w czasie wojny potwierdza zdjęcie z prywatnych zbiorów mieszkanki Świecia, które otrzymałem od uczestnika Klubu Miłośników Historii KaMuH. Hiwisi nosili ubrania cywilne lub mundury sowieckie z odprutymi stopniami i oznaczeniami. Na ramieniu mieli najczęściej białą opaskę z napisem: „Im Dienst der Deutschen Wehrmacht” (W służbie niemieckiego Wehrmachtu).
Oddziały NKWD, które szły za frontem Armii Czerwonej, wkraczającej na teren powiatu świeckiego, organizowały obozy przejściowe, do których kierowano zarówno jeńców, jak i ludność cywilną w celu wywózki do pracy w głąb ZSRR.
Złapanych hiwisów nie traktowano jak jeńców, ale rozstrzeliwano ich jako zdrajców i dezerterów, podobnie jak Rosjan z formacji bojowych np. z armii gen. Własowa, walczących po stronie niemieckiej.
W sprawie szczątków znalezionych w byłej jednostce wojskowej w Świeciu skontaktowaliśmy się z Biurem Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie. Poproszono nas o czas na zebranie odpowiednich informacji, jakimi IPN dysponuje na ten temat. O tym, czy poczyniono jakieś konkretne ustalenia, poinformujemy w Extra Świecie.
redakcja@extraswiecie.pl
Komentarze (0)