Podczas rozprawy 17 czerwca w Sądzie Rejonowym w Świeciu zeznania składała Magdalena K., która jako jedna z pierwszych pojawiła się na miejscu zdarzenia. To właśnie ona starała się udzielić pomocy przedmedycznej Krystynie Chełmowskiej.
- Ponieważ poszkodowana nie oddychała, przystąpiłam do reanimacji - relacjonowała przebieg zdarzenia Magdalena K., będąca z wykształcenia pielęgniarką. - Kontynuowałam ją aż do momentu przyjazdu straży pożarnej, która zjawiła się na miejscu jako pierwsza.
Kobieta, pytana o to czy Chełmowska miała zapięte pasy, nie była w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Tłumaczyła się emocjami i grubą odzieżą u poszkodowanej, która mogła je zasłonić. Nie wykluczała też możliwości, że zanim podeszła do samochodu, ktoś mógł już je wypiąć. Na przykład Jan Chełmowski, który nie stracił przytomności.
Wydawało się, że wobec tych wszystkich niejasności dotyczących pasów, kluczowa okaże się ekspertyza wykonana przez biegłego. Tak się jednak nie stało.
Zeznająca jako biegła Magdalena S., lekarka, która wykonała sekcję zwłok u obojga małżonków, szczegółowo opisała charakterystyczne ślady na ciele człowieka powstające w momencie wypadku, gdy zadziałają pasy bezpieczeństwa. Obok zasinień i otarć, w miejscu przebiegu pasów, są to często także złamania obojczyka, rozejście się w stawach obojczykowo-mostkowych, wylewy w obrębie zapiętego pasa.
REKLAMA
Ekspertyza pod tym względem pozostaje niejasna, bo małżonkowie mieli ślady na ciele, które nie pozwalają ani zaprzeczyć temu, że mieli zapięte pasy, ani to potwierdzić. Jedną z kluczowych przyczyn była gruba zimowa odzież, która mogła tłumić urazy.
- Aby wyciągnąć jednoznaczne wnioski, należałoby przeprowadzić ekspertyzę wraku pojazdu i samych pasów - zaznaczyła biegła. - Na podstawie śladów na ciele oraz urazów wewnętrznych nie potrafię tego stwierdzić z całą pewnością.
Ostatnia część rozprawy, zamykającej przewód sądowy, należał do osób wygłaszających mowy końcowe. Prokurator w dość krótkim wystąpieniu zażądał dla Tomasza K. 10 lat więzienia, dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów, wypłaty nawiązki dwóm córkom Chełmowskich w wysokości 15 tys. zł i pokrycia kosztów sądowych.
REKLAMA
Znacznie dłużej głos zabierał radca prawny reprezentujący Magdalenę K., córkę państwa Chełmowskich. Stanowczo podkreślał, że sprawca wypadku zasłużył na maksymalny wymiar kary przewidzianej za to przestępstwo.
- Tomasz K. nie miał prawa jazdy, poruszał się samochodem, który nie był dopuszczony do ruchu, był pod wpływem amfetaminy. Zamiast pomóc poszkodowanym, zbiegł z miejsca zdarzenia - wyliczał winy. - Ktoś taki powinien być jak najdłużej odizolowany od społeczeństwa dla dobra nas wszystkich. Dostał już wcześniej szansę na naprawę, ale jak widać pięcioletni wyrok niczego go nie nauczył. Żadnej refleksji nie wzbudziło w nim nawet zdarzenie w dniu poprzedzającym wypadek, gdy został zatrzymany na autostradzie przez policję i ukarany mandatem za brak prawa jazdy i jazdę samochodem, który nie był dopuszczony do ruchu. Nie można mu ufać. On się już nie zmieni.
REKLAMA
Z kolei obrońca Tomasza K. przekonywał, że jego klient nie może ponosić kary za winy innych kierowców. Nie wyjaśnił jednak, o co konkretnie chodzi. Ponadto akcentował, że nie ma pewności co do tego, że Chełmowscy mieli zapięte pasy. Zaznaczał też, że nie można sprawcy wypadku obciążać za to, że nie udzielił pomocy poszkodowanym, bo on sam był poszkodowany. Za istotną okoliczność łagodzącą uznał natomiast przyznanie się do winy i skruchę oskarżonego.
Tomasz K. podczas czwartkowej rozprawy po raz drugi zabrał głos, by powtórzyć to, co powiedział na pierwszej. Przeprosił bliskich Krystyny i Jana Chełmowskich za to, co zrobił. W piątek 17 czerwca ogłoszenie wyroku.
Do tragicznego wypadku, którego sprawcą był 27-letni Tomasz K. doszło 16 stycznia tego roku na drodze powiatowej w Michalu koło Dragacza.
REKLAMA
Kierujący volkswagenem golfem Tomasz K. nie dostosował prędkości do warunków pogodowych (padał wtedy śnieg), na łuku drogi zjechał na drugi pas ruchu i zderzył się czołowo z prawidłowo jadącą z naprzeciwka alfą romeo.
Za kierownicą znajdował się Jan Chełmowski. Siedząca na miejscu pasażera Krystyna Chełmowska zmarła na miejscu podczas udzielania jej pomocy. Niestety, dwa dni później, na skutek odniesionych obrażeń, w szpitalu zmarł również jej mąż.
Sąd Rejonowy w Świeciu skazał Tomasza K. O wyroku, jaki zapadł 18 czerwca piszemy tutaj.