- Pamiętam, jak bardzo się cieszyłam, gdy premier ogłosił, że kina mogą znowu być otwarte - wspomina Katarzyna Lasota, kierownik świeckiego Wrzosu. - Niestety, moja radość nie trwała zbyt długo. No bo z czego tu się cieszyć, jak na film przychodzi po kilka osób, a na niektórych seansach nie ma nikogo.
Okazuje się, że Świecie nie jest wyjątkiem. Z rozmów, które przeprowadziła Katarzyna Lasota z szefami innych kin wynika, że sytuacja wygląda u nich bardzo podobnie.
REKLAMA
Niewykluczone, że ma to pewien związek z ofertą. Nowości jest niewiele, bo koronawirus pomieszał szyki producentom i dystrybuorom, a prawdziwych hitów prawie wcale. Być może za marną frekwencję odpowiada częściowo pogoda? Ludzie wolą spędzać czas nad jeziorami, nad morzem czy na działkach niż w sali kinowej.
- Lato zawsze jest trochę gorsze dla kina, ale nigdy nie było tak, że nie sprzedaliśmy na seans żadnego biletu - zaznacza Lasota. - Mam nadzieję, że od lipca to się zmieni, bo dystrybutorzy - uważnie śledzący sytuację - zapowiadają kilka ciekawych premier m.in. „Tylko sprawiedliwość” i „Mulan”. Jeżeli nawet te tytuły nie poprawią frekwencji, możemy mieć poważny problem.
REKLAMA
Kierownik Wrzosu nie chce mówić tego wprost, ale kino może zostać po prostu na jakiś czas znowu zamknięte. Każdy film to konkretne pieniądze, które trzeba zapłacić dystrybutorowi za wyświetlenie filmu. Niezależnie od tego czy podczas jednego seansu obejrzało go sto osób, czy jedna.
- Właśnie z tego powodu nie zdecyduję się na maraton horrorów, który zwykle odbywał się w tym czasie - argumentuje Katarzyna Lasota. - Po ostatnich doświadczeniach nie mam żadnej gwarancji, że zwrócą mi się 2 tys. zł, które będę musiała zapłacić za wypożyczenie filmów.
REKLAMA
Trudno jednoznacznie stwierdzić, co jest zasadniczą przyczyną takiego odwrotu od kina. Być może nastąpił pewien przesyt. Sporo osób ostatnie trzy miesiące spędziło w dużej mierze na oglądaniu filmów np. na popularnym Netfliksie.
Z pewnością są też tacy, którzy nadal wolą unikać zamkniętych przestrzeni po okresie przymusowego zamknięcia w czterech ścianach domów i mieszkań. Doskonale widać to np. w kościele. Wiernych na mszach jest dużo mniej niż przed pandemią.