Jest bardzo prawdopodobne, że gmina Warlubie odwoła się od wyroku wydanego przez bydgoski sąd gospodarczy. Jednak rozstrzygnięcie korzystne dla wykonawcy daje mu nadzieję na odzyskanie przynajmniej części zainwestowanych środków w inwestycję, z którą od samego początku gmina Warlubie miała poważny problem.
REKLAMA
- Wydaje mi się, że przedstawiono już wszystkie możliwe dokumenty i nie mam pojęcia, co jeszcze mógłby chcieć wyciągnąć wójt Warlubia, aby dalej walczyć w drugiej instancji - mówi Michał Szulc, właściciel firmy Prasbet. - Jednak ostatnie doświadczenia z gminą Warlubie zmuszają mnie do tego, aby spodziewać się kolejnej batalii. O jej wynik jestem dość spokojny. Wójt podpisał protokół odbioru robót, tym samym zatwierdzając to, co wykonaliśmy na zlecenie gminy. To najważniejszy dowód w tej sprawie, która omal nie doprowadziła nas do ruiny. Na szczęście, udało nam się wreszcie stanąć na nogach, ale inwestycja w Płochocinie kosztowała nas sporo nerwów.
REKLAMA
Wyrok pierwszej instancji, który zapadł w ubiegłym tygodniu, nakazuje gminie Warlubie zapłacenie 85 proc. wartości faktury opiewającej na 1,1 mln. zł. Do tego dochodzą odsetki i koszty postępowania.
Przypomnijmy. W 2015 r. w Płochocinie miała powstać strefa przemysłowa zapewniająca nawet 500 miejsc pracy. Jednak w połowie 2015 r. Prasbet przerwał prace budowlane. Decyzja była spowodowana tym, że gmina nie przelała na konto wykonawcy pieniędzy za żadną z wystawionych faktur.
Wójt mnożył trudności, by w ten sposób odsuwać moment zapłaty. Po tym, jak firma musiała zapłacić 700 tys. zł podatku od faktur wystawionych za inwestycję w Płochocinie (za które nie dostała od gminy ani grosza), znalazła się na krawędzi bankructwa. Jedyną szansą na przetrwanie było szukanie innych robót i ubieganie się o swoje w sądzie.
REKLAMA
Dlaczego gmina blokowała zapłatę za prace, które wykonano? Wójt twierdził, że jedna z faktur została nieprawidłowo wystawiona. W dodatku Krzysztof Michalak przekonywał, że inspektor nadzoru nie otrzymał wniosków wykonawcy dotyczących odbiorów częściowych.
Rzecz w tym, że budowę realizowano „na wariata”, bo trudno inaczej określić sytuację, gdy ktoś zleca prowadzenie tak poważnych prac na terenie, który do niego nie należy. Tak było w tym przypadku.
Najpierw okazało się, że gmina nie ma prawa własności do części gruntów, na których już działali budowlańcy. Później wyszło, że grunt nie jest odrolniony. I właśnie z tego powodu grudziądzka firma nie mogła złożyć pełnej dokumentacji. Obowiązku odrolnienia nie dopełniła gmina. Bez tego nie było możliwości uzyskania pozwolenia na budowę dla wszystkich odcinków prac. W efekcie tej niefrasobliwości gmina Warlubie straciła 9 mln zł unijnego dofinansowania.
a.bartniak@extraswiecie.pl
REKLAMA