Teraz ustawa autorstwa PiS trafi do senatu. Jeśli ją odrzuci, co jest prawdopodobne, dokument ponownie wróci pod obrady sejmowe, gdzie większość ma partia rządząca i popierające ją ugrupowania i wtedy zapewne zostanie przyjęty.
W wielkim skrócie, nowa ustawa przewiduje, że kadencje rad gmin, miast, powiatów oraz sejmików województw, a także wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, która upływa jesienią 2023 r., ulegnie przedłużeniu do 30 kwietnia 2024 r.
Jak argumentuje PiS, wszystko po to, aby wybory do sejmu i senatu nie odbywały się w tym samym lub zbliżonym czasie co wybory samorządowe. Zdaniem rządzących pozwoli to uniknąć zamieszania.
Nowe prawo ma też przeciwników. Opozycja uważa, że PiS boi się porażki w wyborach lokalnych, które powinny odbyć się tuż przed wyborem posłów i senatorów. Partia i rząd zmieniają więc kolejność, aby ewentualne kiepskie wyniki w wyborach samorządowych nie przełożyły się na słabsze notowania PiS w wyborach parlamentarnych.
Zdaniem burmistrza Świecia ustawa, jeśli wejdzie w życie, ma swoje plusy.
- Przede wszystkim wyborcy będą mieli jasny obraz, na kogo głosują - podkreśla Krzysztof Kułakowski. - Chodzi zwłaszcza o osoby starsze, które mogą czuć się oszołomione mnogością plakatów wyborczych. Nazwiska kandydatów mogą im się po prostu zacząć mylić. Wszyscy doskonale wiemy, ile materiałów wyborczych pojawia się na ulicach w czasie kampanii samorządowej i parlamentarnej.
W dość podobny tonie wypowiada się wójt gminy Lniano.
- Myślę, że ma to jakieś uzasadnienie - mówi Zofia Topolińska. - Wyraźny rozdział pozwoli uniknąć nieporozumień, jakie mogłyby się pojawić w sytuacji, gdy trzeba by wybierać posłów, senatorów, wójtów, burmistrzów i radnych w tym samym czasie. Jest jeszcze jeden istotny aspekt. Przedłużona kadencja pozwoli zamknąć wiele inwestycji realizowanych ze środków z Polskiego Ładu. Ze względu na sposób ich rozliczania, niektóre zadania będą gotowe dopiero jesienią przyszłego roku. Wyborcy zyskają pełniejszy obraz naszej pracy.
Nieco mniej entuzjastycznie o pomyśle rządzącej partii wypowiada się burmistrz Nowego.
- Z mojej perspektywy nie ma to większego znaczenia - uważa Czesław Woliński. - Myślę, że argumenty o konieczności rozdzielenia wyborów po to, by kandydaci się nie mylili nie jest do końca trafiony. Już przerabialiśmy podwójne wybory i jakoś nikt nie miał z tym większego problemu. Sądzę, ze kryje się za tym jakaś gra polityczna, która niepotrzebnie znowu wprowadza złe emocje.
Większej aprobaty nie słychać też w głosie zastępcy burmistrza Pruszcza.
- Skwituję to krótko, nie zmienia się zasad w trakcie gry - mówi Anna Szafrańska, zastępca burmistrza.
a.bartniak@extraswiecie.pl